Podwyżek – jak zaznaczali radni Platformy Obywatelskiej – symbolicznych. Ale nie przekonało to adwersarzy. W obronie zamrożenia opłat zwarły szeregi kluby, które ideologicznie dzieli przepaść. Lewica potakiwała Prawu i Sprawiedliwości. Przeciw zwyżkom stawek było też Wspólne Miasto.
Ale – jak się okazało – podwyżki stały się tylko tłem do burzliwej dyskusji, w której ścierali się poszczególni rajcy, a to z prezydentem Markiem Obrębalskim, a to między sobą. – Miałem już nic nie mówić, ale biorąc pod uwagę to, co powiedział X, muszę zabrać głos – takie słowa padały dziś na sesji kilka razy.
– Było zwyczajem za poprzedniego prezydenta, że te podatki nie były podwyższane, aby tworzyć atmosferę sprzyjającą działalności gospodarczej – mówił radny Zbigniew Ładziński. Jego zdaniem planowane przez prezydenta Marka Obrębalskiego zwyżki najbardziej uderzą w tych przedsiębiorców, którzy prowadzą duże inwestycje.
Ostro zaatakował samorządowców radny Krzysztof Mróz. Zarysował katastroficzny obraz gospodarki i miasta, w którym wszystkie wskaźniki idą w dół, a podwyżka podatków na pewno nie będzie sprzyjała koniunkturze. Prezydent Obrębalski odparł, że w Jeleniej Górze sytuacja nie jest zła, a statystyki i inne wskaźniki są bardzo korzystne. – Statystyki kłamią, panie prezydencie – kilka razy powtarzał radny Mróz.
Z ust Wojciecha Leszczyka (PiS) padł argument, że Jelenia Góra się wyludnia. – Co roku nam ubywa mieszkańców, którzy uciekają z miasta w poszukiwaniu lepszego życia – mówiło wspólnym głosem kilku radnych. – To zjawisko nie dotyczy tylko Jeleniej Góry, jest znane także w innych ośrodkach. Ludzie osiedlają się przy granicach miast. Nazywa się to suburbanizacją, to z angielskiego – naukowo wytłumaczył prezydent Obrębalski.
– Nie chciałbym wykraczać poza temat sesji, ale skoro mowa o tym, że mamy mniej mieszkańców, to panowie radni są w wieku, kiedy można temu jeszcze zaradzić – zażartował szef miasta zwracając się do radnych PiS Mroza i Leszczyka. Wzbudził tym wybuch śmiechu. Radny Leszczyk obraził się i uszczypliwie wytknął prezydentowi, że też ma córkę w takim wieku, która może o to zadbać. Zrobiło się już mniej śmiesznie.
Kontrola nad radnymi, którzy toczyli takie właśnie spory, wymknęła się chyba z rąk przewodniczącemu rady, który pozwalał rajcom na słowne wycieczki. W końcu sami rajcy się zdyscyplinowali i zaczęli mówić o podatkach. Ale i tu dyskusja zaczęła zataczać szerokie kręgi. Mówiono, co to jest podatek, konstytucja i dlaczego należy podatki płacić. Przy okazji podniesiono kwestię rodzaju działalności gosodarczej (wielu prowadzi ją we własnych mieszkaniach) i zwolnień od podatków lokalnych (o taką informację poproszono prezydenta).
Radny Wiesław Tomera, szef komisji rozwoju, zaznaczył, że podwyżki są symboliczne (około złotówki w skali roku), ale dzięki nim uda się zgromadzić sporo pieniędzy (ponad milion złotych). – A dzięki nim można finansować inne inwestycje, których domagają się ludzie: remonty dróg i oświetlenia – mówił Tomera podkreślając ideę solidarności „zebrania pieniędzy dla dobra wspólnego”. – Wiedząc o tym, na pewno ludzie chętnie dopłacą – przekonywał.
Ale bezskutecznie. Radni PiS, LiD i WM sprzeciwili się prezydenckiemu projektowi i nie zmienili stawek podatkowych. Poparła go radna Zofia Czernow (Nasz Dom). Józef Kusiak (LiD) przed głosowaniem wyszedł z sali i nie wziął w nim udziału. Spośród radnych Prawa i Sprawiedliwości z "dyscypliny" wyłamał się Józef Zabrzański, który poparł projekt.
Dyskusja nad tym, co można by uchwalić w ciągu 10 minut, zajęła radnym około półtorej godziny.