Ogień pojawił się 16 października 1806 roku o godzinie 21.00 na wieży kościoła ewangelickiego (Kościół Łaski) i ogarnął całe poszycie dachowe budowli. Spłonęły wszystkie wieże (główna centralna i cztery boczne). Dzięki poświęceniu strażaków i mieszkańców uratowano wnętrze świątyni. Szczęśliwie stało się, że pomimo przemarszów i stacjonowania w mieście i okolicy wojsk francuskich, saskich, rosyjskich i pruskich, w czasie trwania wojny nie odnotowano większych pożarów.
- W latach powojennych pożary nie były tak częste, a ich przyczyną była głównie ludzka nieuwaga. Większość z nich miała miejsce na przedmieściach lub w okolicy. Rano o godz. 9.00, w dniu 29 marca 1821 roku na przedmieściu przed Bramą Ulicy Długiej, obok kościoła Św. Ducha, zapaliła się stodoła. Ogień przeniósł się na okoliczne zabudowania. Doszczętnie spaliło się sześć stodół. Rok później, w nocy z 28 na 29 listopada, zaprószono ogień na Przedmieściu Wojanowskim (dzisiaj ul. 1 Maja). Spaliło się całe obejście Kattnera. W 1826 roku miały miejsce dwa pożary. W nocy z 9 na 10 stycznia w Kunicach (dzisiaj okolice Małej Poczty) spaliły się stodoły chłopa Hainke, a 21 lutego na Przedmieściu Zamkowym pożar wybuchł w domu rzeźnika Horniga, tuż koło mostu na Młynówce. Zajęły się też sąsiednie zabudowania – opowiada Stanisław Firszt, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Wiosną, 31 maja 1830 roku spłonął dom ślusarza Püschela przy ul. Jasnej i sąsiedni - studniarza Fiebiega. Przenoszeniu się ognia sprzyjały drewniane pokrycia dachów większości domów w samej Jeleniej Górze, jak i jej okolicach. Pożary stodół, warsztatów i nielicznych domów miały miejsce: 27 grudnia 1832, 28 stycznia 1836 i 1 lutego 1840 roku. Spowodowało to wydanie drukiem nowych przepisów 1 listopada 1841 roku. W 156 punktach ujęto zapisy dotyczące zapobiegania i postępowania przy gaszeniu pożarów. Druki te otrzymali wszyscy właściciele posesji w mieście i na przedmieściach. Każdy miał obowiązek się z nimi zapoznać. Dla praktycznego sprawdzenia tego, co zapisano, 12 maja 1842 roku przeprowadzono duże ćwiczenia przeciwpożarowe. Bezpieczeństwo w samym mieście wzrosło, ale w mniejszej mierze dotyczyło to przedmieść. Tam bowiem większość domów nadal kryta była gontem, a obok nich stał cały szereg drewnianych obiektów typu wiejskiego. Pożary zaczynały się przeważnie w stodołach i obejmowały wszystkie zabudowania. W dniu 21 sierpnia 1843 roku w ten sposób cały majątek stracił chłop Fischer w Kunicach. W tej także wsi, w nocy z 29 na 30 września 1844 roku, dom stracił robotnik najemny Rücker. W dniu 27 września 1845 roku od stodoły należącej do Sommera na Przedmieściu Wojanowskim wiatr przeniósł ogień na pobliskie stodoły, a od nich zajęły się domy kuźnika Hensinga i właściciela ziemskiego Kriepela.
- W 1847 roku pożar strawił dom kowala Haene (w okolicach dzisiejszej ul. Groszowej). Miało to miejsce 15 lipca, a 8 grudnia spłonął dom na terenie tzw. Sechsstädte (dzisiaj okolica ul. Grunwaldzkiej). Wszystkie te zdarzenia spowodowały dalsze udoskonalenia procedur i sprzętów związanych z bezpieczeństwem pożarowym. Zobowiązano strażaków miejskich, pełniących służbę na wieży ratuszowej, aby kiedy pożar wybuchnie nocą, zawiadomili mieszkańców o miejscu zdarzenia okrzykami: „Pożar w mieście”, „Pożar na przedmieściu…”, „Pożar na wsi…” i dodatkowo zawieszali lampę na wieży po tej stronie, na której zlokalizowano ogień. Usprawniono sprzęt gaśniczy. Beczki na wodę przenoszone wcześniej na pasach, otrzymały koła. Sprawiono osobny wóz z polewaczką i drugi do przewożenia drużyny gaśniczej. Ustanowiono też nagrody za szybkie działania w tłumieniu ognia. Oczywiście wszystko to nie wyeliminowało całkowicie pożarów. Oto 26 maja 1850 roku w Kunicach spłonęła stodoła Rollerta. Akcje gaśnicze prowadzono również w samym mieście (ale nie w centrum). W dniu 13 stycznia 1851 roku podczas burzy, od pioruna zapalił się dach domu czeladnika murarskiego Gallicha w okolicach dzisiejszej ul. Piłsudskiego; 4 marca na tej samej ulicy spaliła się oficyna rzeźnika Nauckego, a 8 sierpnia dom wdowy Scharf przy obecnej ulicy Solnej – mówi S. Firszt.
Pięć lat później, 28 maja o godz. 5.30, zapaliła się mała szopa na zapleczu browaru miejskiego, gdzie składowano zapasy owsa i słomy. Szczęśliwie szybka akcja straży pożarnej i padający deszcz zatrzymały rozprzestrzenianie się pożaru. Tego samego roku, 29 października, o godz. 2,00 w nocy, przed Bramą Wojanowską na dzisiejszej ul. Górnej 315/316 przez nieuwagę mieszkańców zapalił się dom rymarza Weissiga, w którym mieszkało siedem rodzin. Wszyscy stracili dach nad głową i cały dobytek. W płomieniach zginęło dwóch mężczyzn: czeladnik kominiarski Otto i jego pomocnik Glatz, których przygniótł walący się dach, kiedy ratowali mienie własne i współmieszkańców. Rok później, 26 maja, znowu płonęła stodoła w Kunicach, tym razem chłopa Schulza. Władze stwierdziły, że trzeba działać. Należało zaktualizować przede wszystkim przepisy. Stosowny dokument wydała 4 listopada 1856 roku policja miejska w porozumieniu z magistratem (opublikowano je 19 sierpnia 1856). Rozporządzenie to dotyczyło Jeleniej Góry i jej tzw. wsi służebnych: Jeżowa Sudeckiego, Strupic, Grabarowa, Czarnego, Staniszowa i Kunic. W tym czasie miasto dysponowało trzema remizami wyposażonymi w nowoczesny jak na owe czasy sprzęt przeciwpożarowy. Usprawniono też trasy dojazdowe do różnych części miasta, poprzez zasypanie fos miejskich i rozbiórkę dawnych murów obronnych.
Od połowy XIX wieku miasto przeżywało bujny rozwój przemysłu i wytwórczości. Powstawały kolejne zakłady produkcyjne, w których używano maszyn parowych i oświetlenia prawie przez całą dobę. Gromadzono tam również różnego rodzaju (często łatwopalne) materiały i surowce. Te nowe obiekty, tak potrzebne Jeleniej Górze, stawały się głównymi miejscami zagrożeń pożarowych, chociaż nie brakowało jak zwykle przypadków niefrasobliwości mieszkańców czy uderzeń piorunów (nie wszystkie obiekty posiadały piorunochrony; instalowano je tylko na budowlach najwyższych). W dniu 3 września 1856 roku zaistniała bardzo groźna i niebezpieczna sytuacja. Doszło do zaprószenia ognia w piwnicy budynku szkoły ewangelickiej (dzisiaj Zespół Szkół Gastronomicznych przy ul. 1 Maja), w której zmagazynowane były beczki ze spirytusem. Groziło to nie tylko potężnym pożarem, ale i wybuchem. Szybka i dobrze zorganizowana akcja straży pożarnej zapobiegła nieszczęściu. Nie próbowano nawet gasić ognia wodą, co dałoby opłakane skutki. Zastosowano metodę „zaduszenia” pożaru. Wszystkie okna i wejścia do piwnic zasypano nawozem, odcinając w ten sposób dopływ tlenu – opowiada dyrektor.
Także na Przedmieściu Wojanowskim, 19 stycznia 1859 roku, wypaliło się wnętrze fabryki papy Erfurta i Altmanna (Erfurtowie założyli później fabrykę papieru w Strupicach i zbudowali tam własną willę, dzisiaj nazywaną „Zameczkiem”). W dniu 25 kwietnia 1860 roku odnotowano pożar, który pochłonął domy rybaka Hilgera i zecera Koppe, przy dzisiejszej ulicy Kilińskiego, a 8 marca 1861 roku, między godz. 21 a 22, podczas wielkiej burzy od wyładowania atmosferycznego zapalił się magazyn fabryki papieru w Kunicach, należący do Richtera. Zgromadzone tam duże ilości materiałów łatwopalnych roznieciły potężne płomienie, których nawet padający deszcz nie mógł ugasić. Wszystkie najważniejsze zabudowania fabryki wypaliły się doszczętnie i nadawały się tylko do rozbiórki. Jelenia Góra rozrastała się we wszystkich kierunkach, przybywało nowych domów i ulic. Doraźne „pospolite ruszenie” przy akcjach pożarowych już nie wystarczało. W dniu 21 listopada 1861 roku opublikowano uzupełnione prawo przeciwpożarowe dla miasta. Zobowiązano każdego obywatela aby, kiedy spostrzeże ogień, zaalarmował innych krzykiem: „Pożar!”. Ustalono, że mieszkańców alarmować się będzie za pomocą: dzwonów, sygnałem trąbki lub rogu, chorągwiami i latarniami.
W latach 60. XIX wieku zaczęły powstawać w całej Europie towarzystwa gimnastyczne. Organizacja taka powstała też w Jeleniej Górze - w 1863 roku. Miała ona za zadanie podnoszenie tężyzny fizycznej i odpowiedzialności obywatelskiej społeczeństwa. Miała charakter masowy i oparty nieco na wzorach paramilitarnych ( na terenach objętych zaborami, szczególnie Prus i Austrii, powstało w XIX wieku m.in. Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” - we Lwowie w 1867 r., w Poznaniu w 1886 roku)). Jeleniogórskie Towarzystwo Gimnastyczne utworzyło 6 stycznia 1865 roku Ochotniczy Oddział Przeciwpożarowy. Była to pierwsza z prawdziwego zdarzenia jednostka straży pożarnej w mieście (w tym roku minęło 150 lat od tego wydarzenia). Jeszcze w tymże roku, 13 maja 1865 roku, spłonął dom kowala Pätzolda w Kunicach. W gaszeniu pożaru wzięli udział gimnastycy, ale jeszcze bez wyraźnej organizacji, podziału ról i przeszkolenia.
Ochotniczy Oddział Przeciwpożarowy Gimnastyków zorganizował się formalnie dopiero 30 listopada 1865 roku. W ramach Oddziału utworzono specjalne drużyny: ratunkową, gaśniczą i drabinową. Wybrano ich dowódców. Głównodowodzącym (dyrektorem) został kupiec Thielsch. Pierwszą akcję gaśniczą, w której wziął udział Oddział było gaszenie domu na Przedmieściu Wojanowskim, którego właścicielem był Elsner. Zdyscyplinowani i wyćwiczeni gimnastycy jako pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia. W 1867 roku Ochotniczy Oddział Przeciwpożarowy Gimnastyków (zwany również Towarzystwem Ratownictwa Pożarowego) liczył ok. 90 stałych członków. Od 1865 roku strażacy ochotnicy odbywali ćwiczenia na Wzgórzu Kościuszki na specjalnie dla nich zbudowanej ścianie treningowej, a w 1866 roku otrzymali od miasta: nową pompę ssąco-tłoczącą, wóz do przewożenia sprzętu gaśniczego (zdobyczny na wojnie z Austrią), 10 sztuk sprzętu wspinaczkowego i lin, 10 hełmów strażackich i 6 drabin szturmowych. Do dyspozycji mieli trzy remizy, w których zgromadzony był sprzęt gaśniczy. Niestety, w 1869 roku budynek remizy koło kościoła św. Erazma i Pankracego został rozebrany, bo groził zawaleniem. Remizę przeniesiono w 1872 roku na ul. Solną, do przebudowanego spichlerza odkupionego od kupca Kosche. Na podwórzu posesji zbudowano wieżę do suszenia węży strażackich oraz bramę pozwalająca na wyjazd na dzisiejszą ul. Bankową. Remizę wraz z wyposażeniem przekazano Ochotniczemu Oddziałowi Przeciwpożarowemu Gimnastyków. Była to pierwsza „zawodowa” straż pożarna w Jeleniej Górze – mówi dyrektor Muzeum Przyrodniczego.
Ochotnicy mieli później okazję wykazać się swoimi umiejętnościami i sprawnością podczas pożarów wybuchających w mieście: w dniu 22 maja 1867 roku w Sechsstädte (okolice ul. Grunwaldzkiej), kiedy paliły się zabudowania Kaspera, Ledera i Wagnera; 23 czerwca 1868 roku, kiedy ok. godz. 18.50 zaalarmowano, że pali się zakład budowlany Knolla (zaprószono ogień przy smołowaniu dachu drewnianej szopy); 28 maja 1869 roku, kiedy stanął w płomieniach dom krawca Schmidta przy dzisiejszej ul. Konopnickiej; 9 maja 1870 roku podczas wielkiego pożaru, który wybuchł o godz. 8.15 w przędzalni Illgnera & Scheidera i zniszczył całą fabrykę; 27 czerwca 1873 roku przy ratowaniu domu Schneidera i 11 sierpnia 1874 roku przy dzisiejszej ul. Górnej, gdzie płonęła kamienica wdowy Kügler.
- Niemałym wyróżnieniem dla Jeleniej Góry i jej straży pożarnej było przekazanie miastu organizacji czwartego święta strażaków śląskich i poznańskich, które odbyło się w dniach 29-30 sierpnia 1874 roku. Wzięło w nim udział wiele zespołów z 55 miast. Było to wielkie wydarzenie nie tylko dla mieszkańców Kotliny Jeleniogórskiej, ale też dla biorących udział w tym święcie strażaków, którzy mogli zaprezentować swoje umiejętności. Bezpieczeństwo przeciwpożarowe miasta cały czas rosło dzięki budowie nowoczesnych wodociągów (w tym hydrantów ulicznych) i kanalizacji, utwardzonych ulic (łatwy dojazd), dobrego oświetlenia (lampy gazowe), budowaniu obiektów z materiałów ognioodpornych i powszechnego stosowania instalacji odgromowych. Wszystko to wymagało ogromnych środków finansowych. Taki „zastrzyk” otrzymały miasta niemieckie po wygranej wojnie Prus z Francją w 1870 roku. Powstałe w 1871 roku Cesarstwo Niemieckie, a w nim Jelenia Góra, do końca XIX wieku przeżywało niespotykany wówczas rozwój. Powstającej infrastruktury miasta chroniły zespoły coraz lepiej i nowocześniej wyposażonych oddziałów straży pożarnej – kończy opowieść Stanisław Firszt.