W tym roku członkowie Kościoła Prawosławnego będą mogli normalnie świętować, ponieważ Boże Narodzenie wypada w weekend. Jeśli zdarza się w innych dniach, aby spędzić z rodziną ten czas, wierni muszą wziąć urlop w pracy.
Prawosławna Wigilia zwana jest Kolędą.
– Od rana obowiązuje ścisły post. Najlepiej nic nie jeść, aż do uroczystej kolacji – mówi ksiądz Bazyli Sawczuk, proboszcz parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Jeleniej Górze.
Nakrywanie do stołu zaczyna się od położenia siana pod obrus i na wszystkie miejsca do siedzenia, które potem przykrywa się kapami. Kiedy słońce zachodzi, rodziny podchodzą do stołu zastawionego wigilijnymi potrawami.
– Zamiast opłatka, dzielimy się przyniesioną z cerkwi prosforą – usłyszeliśmy. To taka przaśna bułka, używana w Kościele Prawosławnym jako komunikant.
Każdy z uczestników wieczerzy bierze kawałek, żegna się i pije łyk święconej wody. Dopiero wtedy można przystąpić do jedzenia wigilijnych, postnych potraw.
Tradycje trochę się przemieszały. U prawosławnych jest karp, lub inne ryby, w różnych postaciach, ale najważniejsza jest kutia, słodki przysmak z pszenicy. Są też znane innym kompoty z suszu owocowego. Rzadziej spotyka się czerwony barszcz z uszkami. Są za to pierogi z grzybami, smażony śledź, drożdżowe racuchy i kisiel z owsa.
W domach prawosławnych jest także choinka oraz prezenty, choć zwyczaj obdarowywania nimi bliskich nie był początkowo rozpowszechniony. Przy stole jest także dodatkowe nakrycie dla nieznajomego.
Po wieczerzy wszyscy idą do cerkwi. W świątyniach prawosławnych stoi ikona Narodzenia Jezusa. O północy rozpoczyna się „wsjenocznia”, odpowiednik katolickiej pasterki, która trwa aż do świtu. Podczas kilkugodzinnego nabożeństwa, odprawianego w języku starocerkiewnosłowiańskim, kolędy śpiewa się a capella: w cerkwi nie wolno używać instrumentów muzycznych.