– Nagonka wobec mnie jest niesłuszna, w ogóle nie wiem, o jakie drzewa chodzi. Kilka lat temu wycinałem parę z nich na swojej działce, na co jednak miałem pozwolenie. W tym roku usunąłem jedynie pozostałości po nich, czyli stare pnie i gałęzie. Uważam, że oskarżanie mnie to raczej prowadzenie jakiejś niejasnej polityki niż faktyczne sprawdzanie czy działałem zgodnie z prawem – mówi Marek Mikrut.
Z nieoficjalnych informacji wiemy, że radny miał rzekomo wyciąć 10 dębów, co oznaczałoby poważne naruszenie prawa. Prawo mówi, że na usunięcie każdego drzewa, starszego niż pięć lat i nie jest krzewem owocowym, potrzebne jest pozwolenie wydziału ochrony środowiska urzędu gminy. W tym tygodniu zostanie przeprowadzona wizja lokalna terenu, która wykaże, czy oskarżenia wobec Marka Mikruta są słuszne.
– Musimy sprawdzić, czy informacja dotycząca wycinki drzew przez naszego mieszkańca jest prawdziwa. Każdy z nas podlega prawu i nikogo nie możemy traktować na preferencyjnych warunkach - powiedział Mirosław Górecki, burmistrz Kowar.