Violetta Radzicka stara się o mieszkanie komunalne z łazienką, kuchnią i ogrzewaniem, bo obecnie mieszka w lokalu obciążonym wyrokiem eksmisyjnym. Dłużnikiem był ojciec, który zmarł. W mieszkaniu o powierzchni ponad 50 metrów kwadratowych mieszka osiem osób: mama pani Violetty, siostra z trójką dzieci oraz brat.
- Lokal jest zawilgocony, pokój w którym mieszkam nie miał ogrzewania, przez co przy oknie zbierał się lód, a po pożarze instalacji elektrycznej nie można nawet podłączyć piecyka elektrycznego. Wszystkie ubrania, które kupiłam „zjadła” wilgoć”. Mimo to chciałam przygotować się na urodzenie córeczki. Wydzieliłam z większego pokoju, w którym i tak nie było działającego pieca, mniejszy i podłączyłam mały piecyk węglowy, dzięki któremu jest ciepło. Na nim grzeję również wodę do picia i mycia córeczki. Kominiarz stwierdził, że nie ma zagrożenia, jednak Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej nakazał mi usunięcie piecyka – opowiada samotna matka.
Pani Violetta pochodzi z ubogiej rodziny, część życia spędziła w sierocińcu. Nie miała gdzie się podziać, więc wróciła do rodzinnego domu i złożyła podanie o przydział mieszkania komunalnego.
- Pracuję, zarabiam, chcę normalnie żyć i przede wszystkim zapewnić mojej córeczce przyzwoite warunki. W kwietniu 2014 r. złożyłam podanie o lokal z kuchnią i łazienką, ale wciąż dostaję odmowę. Urzędnicy z „mieszkaniówki” powiedzieli mi, żebym poszła do domu samotnej matki. Teraz jeszcze straszą, że zaleją mi betonem komin jeśli nie odłączę piecyka. Nikogo nie interesuje, że wtedy z córeczką po prostu możemy podczas snu zamarznąć – płacze pani Violetta.
Piece w tym lokalu znajdują się w dużym pokoju, gdzie śpią dzieci siostry i matka pani Violetty oraz w kuchni, jednak nie są w stanie ogrzać pokoju, w którym mieszka Violetta.
- W ZGKiM-ie powiedziano mi, żebym kupiła piecyk elektryczny. Już nikt nie pamięta, że po pożarze instalacji elektrycznej nie można podłączać takich urządzeń, bo może znów się zapalić. Zakład ten napisał w piśmie, że instalacja zostanie naprawiona w pierwszym kwartale 2014 r. i do tej pory nic nie zrobili – mówi pani Violetta.
Sprawą mieszkania dla pani Violetty zajmuje się wiceprezydent Mirosława Dzika. – Pani Violetta zgłosiła się do mnie z problemem pozyskania mieszkania. Staramy się znaleźć odpowiedni lokal, by było ją stać na samodzielne utrzymanie się - mówi Mirosława Dzika.
Jak tłumaczy wiceprezydent, pani Violetta powinna napisać odwołanie do Społecznej Komisji Mieszkaniowej w celu umieszczenia jej na liście o przyznanie lokalu socjalnego. Ze względu na dochód, który posiada, stać ją na utrzymanie siebie, córeczki i jedynie lokalu socjalnego. Bowiem mieszkanie komunalne do remontu wymagałoby wkładu własnego, którego ta pani nie posiada.
- Rozmawiałam już z członkinią nowo utworzonej Społecznej Komisji Mieszkaniowej, by zapoznała się z sytuacją pani Violetty i pozytywnie zaopiniowała wniosek o umieszczenie jej na liście. Niestety, przez różne przepisy mamy związane ręce, mimo to staramy się pomóc osobom potrzebującym. W grudniu ubiegłego roku kupiliśmy kolejny budynek z przeznaczeniem na lokale socjalne. Obiekt wymaga jednak przygotowania do zasiedlenia. Jeszcze w tym roku chciałabym znaleźć dla tej pani mieszkanie – zapewnia wiceprezydent.