Kiedy słupek rtęci przekracza 30 stopni, nie tylko na pływalni przy ulicy Sudeckiej jest tłok. Większy bywa w miejscach, gdzie ludzie kąpać się nie powinni, ale – nie zważając na zakazy, pluskają się do woli.
Tak jest na przykład przy tamie nad Wrzosówką w Parku Norweskim w Cieplicach. Kąpiącym się nie przeszkadza ani niezbyt czysta woda, ani tablice, które informują, że kąpiel jest wzbroniona.
Trudno ich nie zrozumieć.
– Do Jeleniej Góry to dla nas wyprawa. Aby się wykąpać w brudnej wodzie basenu i jeszcze za to płacić, musimy jechać tam autobusem. A tu mamy plażę pod nosem. I to za darmo – mówią mieszkańcy, którzy korzystają z uroków lata na przybrzeżnych kamieniach i łąkach. Wśród nich są nie tylko ciepliczanie, lecz także sobieszowianie. W tych częściach Jeleniej Góry nie ma basenu, więc wybór mają niewielki.
Gwarno i rojno jest też na największym dzikim kąpielisku, z którego korzystają setki jeleniogórzan, na żwirowni w Wojanowie. Bywa, że sprzedają tam potrawy z grilla i piwo. Ratowników nie ma, ale ich brak jakoś nikomu nie doskwiera. A kąpiel w akwenie o nierównym dnie i z całą masą zatopionych urządzeń do wydobywania żwiru do najbezpieczniejszych nie należy.
Oblężone są także glinianki i żwirownie w rejonie ulicy Wolności w Jeleniej Górze. Stąd jest bardzo blisko na basen, ale kąpiący się wolą swobodę dzikiego kąpieliska. – Przyjemniej tu i bliżej natury – mówią.
Władze miasta nie zająkują się nawet o planach budowy basenu lub kompleksowej modernizacji pływalni przy ulicy Sudeckiej, która ma już ponad 70 lat. Nie ma środków na zajęcie się podupadłymi kąpieliskami przy ul. Lubańskiej w Cieplicach oraz Łazienkowskiej w Sobieszowie. Odłogiem stoi popularny niegdyś Ośrodek Wypoczynku Świątecznego „Rakownica”.
Za to prezydent miasta Marek Obrębalski mówił na początku lata o zamierzeniach dotyczących zakupu sztucznego lodowiska.