Pisze o tym piątkowa Polska Gazeta Wrocławska. Protestujący mężczyzna siedzi w jeleniogórskim areszcie śledczym za handel narkotykami. Wcześniej „zwiedził” już cele we Wrocławiu i w Kłodzku. Z wymiarem sprawiedliwości walczy od trzech lat.
Chce 150 tysięcy jako rekompensatę za warunki pobytu w zakładach karnych, zwłaszcza w więziennej służbie zdrowia. Ta – w opinii aresztanta – spowodowała trwały uszczerbek na jego zdrowiu. Po złamaniu nogi leczono go w więzieniu w fatalnych warunkach, co spowodowało, że kość zrosła się źle.
Mężczyzna dwa razy przegrał sprawę w sądzie, ale ten najwyższej instancji skierował sprawę do powtórnego rozpatrzenia pod kątem naruszenia dóbr osobistych więźnia. Są one chronione przez Europejską Konwencję Praw Człowieka, podpisaną przez Polskę.
Wyrok zapadnie 6 grudnia i nie jest wykluczone, że więzień wygra. A to może otworzyć lawinę pozwów osadzonych ludzi, którzy skarżą się na ciasnotę w celach. A jest ciasno, bo istnieje za mało więzień.
W jeleniogórskim areszcie – jak pisze PGR – również nie są spełniane normy dotyczące powierzchni przysługującej jednemu więźniowi. To trzy metry kwadratowe. Za to osadzeni mają telewizję satelitarną z 60 kanałami, dwie siłownie, bibliotekę i radiowęzeł. Stawka żywieniowa jest wyższa niż w szpitalach i wynosi 6 zł 50 groszy dziennie.