Z pewnością chętnych by nie brakowało, o trenerów również nie trudno, ale gdzie mieliby zaczynać pierwsze loty najmłodsi adepci skoków narciarskich?
W skocznię "Orlinek" Ministerstwo Sportu władowało przed laty 3 miliony złotych, rozegrano tam mistrzostwa świata juniorów w 2001 roku, później obiekt przeszedł w prywatne ręce i od 4 lat nie oddano tam żadnego skoku (nie licząc tych na bungee).
W Sudetach funkcjonowało niegdyś wiele skoczni narciarskich. Pierwszy obiekt wybudowano w Szklarskiej Porębie, istniało wiele mniejszych jak chociażby w Cieplicach, Sobieszowie czy Karpaczu, ale na żadnym z nich obecnie nie da się skakać - są zaniedbane lub ślad po nich zaginął.
Do rozwoju tej dyscypliny na masową skalę niezbędne są małe obiekty, takie jak zapomniana skocznia na Kopkach w okolicach Balatonu. Można tam dojść również od strony ulicy Kruszwickiej w Jeleniej Górze. Gęsty las skutecznie ukrywa relikt przeszłości - być może dzięki temu wandale, których nie brakuje w naszym kraju, nie rozbili w pył szczątków przypominających o historii skoków narciarskich na ziemi jeleniogórskiej.
Zanim przejdziemy do samej skoczni, warto rozejrzeć się po okolicznych wzgórzach. Przed wojną były one miejscem spacerów, wytyczono ścieżki z licznymi ławkami, a perłą masywu Skaliste był punkt widokowy na Skałach Wilhelma - nazywano go "Tronem Bogów", gdzie w 1888 roku zamontowano w skale tablicę upamiętniającą cesarza Fryderyka III. Dzisiaj ścieżki są zarośnięte krzakami, drzewa zasłaniają piękne widoki, które spacerowicze mogli podziwiać w przeszłości. Okoliczny kamieniołom, w którym wydobywano granit również robi wrażenie, ale wróćmy do miejsca, gdzie dziś się wybraliśmy...
Gdy już uda się odnaleźć tajemniczy przesmyk pośród drzew naszym oczom ukaże się stroma górka, a nad nią dwa ceglane murki, które na początku XX wieku były progami wynoszącymi śmiałków w kilkusekundowy lot. Po pokonaniu wzniesienia możemy postawić na nich stopy, ale najpierw wejdźmy wyżej - do miejsca, z którego skoczkowie startowali. Nie ma już śladu po drewnianej platformie, z której sportowcy nabierali rozpędu. Pozostaje nam dojść do progu i oczami wyobraźni poszybować przed siebie...
Rekord wybudowanej na początku lat 20-tych jeleniogórskiej skoczni to 14 metrów, pierwsze zawody rozegrano tutaj w 1924 roku w Święto Trzech Króli, a ostatni amatorzy wybijali się w przestworza podobno jeszcze na początku lat 60-tych ubiegłego wieku.
Czy kiedyś to miejsce odżyje? Trudno sobie wyobrazić, aby Kopki znowu mogły tętnić życiem. W dzisiejszych czasach ludzie nie mają już tyle czasu co w latach przedwojennych, w pogoni za pieniądzem, w dobie telewizji i internetu aktywność rekreacyjno-sportowa schodzi na dalszy plan. Mimo wszystko warto zainwestować w małe skocznie (20-60 metrowe) dla celów czysto amatorskich i obserwować młodych śmiałków, by po przegapieniu "małyszomanii", nie przegapić kolejnych lat, w których mógłby eksplodować karkonoski talent.
Dotychczas nasz region zasłynął dzięki Mirosławowi Grafowi ze Szklarskiej Poręby (członek kadry narodowej lat 70 i 80-tych) oraz Ryszardowi Witke - dwukrotnemu olimpijczykowi, siódmemu zawodnikowi mistrzostw świata z Oslo i 9. w Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 1967/68.