O przebudowie tego skrzyżowania mówiło się od lat, pisma w tej sprawie składali kierujący, jak i rodzice uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 6. Dyskusje ożywały po każdym większym zdarzeniu drogowym, jednak już po kilku dniach, sprawa cichła. A sytuacja na drodze pozostawała bez zmian. Miejski Zarząd Dróg i Mostów w Jeleniej Górze zapewniał, że skrzyżowanie zostanie przebudowane, jak tylko terenem na rogu ulic Rataja i Cieplickiej (po prawej stronie jadąc w kierunku Sobieszowa) zainteresuje się jakiś inwestor. Nowy właściciel gruntu miał bowiem pomóc w opracowaniu rozwiązania dla tego skrzyżowania i częściowo sfinansować jego realizację. W planach była budowa ronda, która wielu do dziś wydaje się być najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. Niestety już wiadomo, że ronda w tym miejscu nie będzie.
- Przeprowadzona przez nas analiza wykazała, że nie ma tam technicznej możliwości zrobienia ronda, jest po prostu za mało miejsca, a pozyskanie działek przyległych, które obecnie są własnością lokatorów pobliskich zabudowań jest niemożliwe – mówi Jerzy Bigus, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jeleniej Górze.
Na argumenty, że w wielu innych miastach w Polsce i poza jej granicami budowane są ronda na wiele mniejszych powierzchniach, Jerzy Bigus odpowiada, że w Jeleniej Górze utrudniłoby to ruch autobusom komunikacji miejskiej i samochodom ciężarowym. Dodatkowo od ubiegłego tygodnia widoczność na tym skrzyżowaniu znacznie utrudniało ogrodzenie, które zostało założone przez inwestora budującego nowy market. Założone blachy wzdłuż ulicy całkowicie uniemożliwiały orientację na drodze tym, którzy jadąc od ulicy Rataja, skręcali w Cieplicką i zmuszeni byli przejechać przez pas, po którym samochody jadące od Sobieszowa często pędzą nawet 80 km/h. Wczoraj rozmawialiśmy z jednym z inżynierów tej budowy, który zapewniał nas, że na wniosek kierujących w najbardziej newralgicznym miejscu blachy już zostały podniesione do góry.
Ogrodzenie to musieliśmy ustawić ze względu na bezpieczeństwo sprzętu i samej budowy. W najbliższy poniedziałek podniesiemy do góry kolejny jego odcinek – zapewniał nas jeden z inżynierów budowy. Staramy się robić wszystko, by nie utrudniać życia kierowcom i mieszkańcom.
Czy budowlańcy dotrzymają słowa, sprawdzimy w poniedziałek. Natomiast rodzice, którzy już od najbliższego wtorku będą musieli codziennie przejeżdżać tym skrzyżowaniem by dowieźć swoje pociechy do szkoły twierdzą, że w roku szkolnym problem w tym miejscu jeszcze bardziej się pogłębi. Zwiększy się tam bowiem ruch zarówno kierujących, jak i pieszych – przede wszystkim nieletnich. Dlatego zapowiadają, że sprawy nie odpuszczą i będą składać pisma o rozwiązanie problemu.
- W najbliższym czasie nie planujemy tam żadnej przebudowy. Jest to sprawa ważna, ale my w swoim harmonogramie mamy zadania jeszcze ważniejsze. Wprowadziliśmy tam ograniczenie prędkości do 40 km/h. Kierowcom powinno to dawać do myślenia i skłonić do ostrożniejszej jazdy. Ustawiony został tam też duży znak „droga do szkoły”. Jeśli kierujący będą się do tych znaków stosować, żadnego zagrożenia tam nie będzie – mówi Jerzy Bigus. Poza tym, policja zapewniała nas, że będzie to miejsce częściej kontrolować.
Problem w tym, że znaki i prawo to jedno, a zachowanie kierujących, drugie. Bez skutecznego rozwiązania i przebudowy skrzyżowania, problem nie zniknie. Tłumaczenie, że zarząd dróg i mostów ustawił tam znaki, do których kierujący powinni się stosować, a policja częściej kontrolowała w tym miejscu kierujących, nikomu życia nie wróci.