Na dziury w drogach narzekają nie tylko jeleniogórzanie. Głośno jest o nich w całej Polsce. Żeby nie uszkodzić pojazdu trzeba bowiem jeździć slalomem i to z najwyższą precyzją. Nawet chwilowe zagapienie się, może skończyć się sporym wydatkiem za naprawę koła czy podwozia.
Ten problem poruszyła również na ostatniej sesji w interpelacji radna Zofia Czernow, która pytając prezydenta o termin łatania dziur w mieście twierdziła, że sama musiała wydać ponad tysiąc złotych na naprawę pojazdu po jeździe ulicami podobnymi do szwajcarskiego sera. Tymczasem nie z opieszałości robotników czy oszczędności służb, ale przez wzgląd na warunki atmosferyczne, na solidne remonty dróg liczyć kierowcy nie mogą do kwietnia – maja br.
– Na dzień dzisiejszy interwencyjnie łatamy te najgorsze dziury w jezdniach, które mogą być pułapką dla kierowców. Łatamy też ubytki przy studniach rewizyjnych czy przy zaworach wodociągowych gdzie topniejący śnieg czy woda, która zatrzymuje się w dziurze powoduje, że ubytek w jezdni nie jest widoczny i kierowca może zniszczyć felgę, oponę oraz zawieszenie samochodu – mówi Jerzy Bigus, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jeleniej Górze.
– Na kompleksową naprawę nawierzchni dróg musimy poczekać, do czasu, kiedy z dróg zniknie zalegający śnieg, ziemia odmarznie i wyschnie.
Do prac szerokim frontem służby odpowiedzialne za stan dróg planują przystąpić na przełomie kwietnia – maja. Wówczas masa bitumiczna będzie produkowana w wytwórniach. W związku z prowadzonym łataniem dziur kierowcy muszą się liczyć z utrudnieniami na jezdniach.