Jedną z saren widziano kilka dni temu, jak błąkała się na działkach w okolicy ulicy Głowackiego ogryzając korę z drzew i suche pędy zmarzniętych roślin. Dziś jeden z naszych Czytelników znalazł (chyba) to samo zwierzę zagryzione na jednym z ogródków. – Widać, że sarna walczyła o przetrwanie, ale nie miała szans w konfrontacji z kłami psów (a może psa?) – mówi jeleniogórzanin. – Widok jest rzeczywiście makabryczny. Sarnie truchło zwierzęta częściowo nadgryzły. Wokół – mnóstwo kłębów sierści i plamy krwi.
O zagryzionym zwierzęciu poinformowaliśmy straż miejską. – To już piąte takie zgłoszenie dzisiaj – usłyszeliśmy od dyżurnego. SM o padłych zwierzętach informuje służby Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, które zobowiązane są wywieźć resztki do utylizacji.
Zagryziona sarna pochodzi z lasu, który należy do miasta i nie ma w nim obwodu łowieckiego. Nie ma więc myśliwych, którzy zadbaliby o paśnik i siano oraz solankę dla zwierząt na zimę. Niestety, miasto nie czuje się w obowiązku, aby na mroźne i śnieżne miesiące zadbać o dokarmianie dzikich zwierząt. Zagrożeniem dla poszukujących pożywienia saren są psy, zwłaszcza te pozbawione opieki i smyczy. Choć to udomowione zwierzę, drzemie w nim instynkt drapieżcy, który budzi się na widok potencjalnej i bezbronnej ofiary.