Łącznie na zabiegi na lipiec i sierpień do przychodni "Osteocyt" przy ulicy Wolności zapisanych zostało dzisiaj 125 osób. Jak zwykle jednak NFZ podpisał z przychodnią kontrakt na mniejszą ilość zabiegów niż faktyczne zapotrzebowanie. Dlatego by mieć pewność, że znajdą się na liście do przyjęcia, niektórzy pacjenci wartę przed przechodnią trzymali już od czwartej rano. Pozostali dochodzili sukcesywnie. Tymczasem drzwi przychodni otwarto im o stałej porze, o godzinie 10.00.
– To jest skandal jak traktuje się ludzi. Ja pod przychodnię przyszedłem o godzinie ósmej rano, żeby zarejestrować żonę. Nikt nie otworzył nam drzwi, staliśmy na deszczu jak zwierzęta. Wśród oczekujących byli zupełnie przemoczeni, starsi i schorowani ludzie. W końcu nie wytrzymałem, przemoczony do suchej nitki, poszedłem do domu – mówił jeden z zbulwersowanych pacjentów, który zadzwonił do naszej redakcji.
Jego słowa potwierdzili również inni oczekujący w kolejce. Wielu z nich na deszcze stało wiele godzin, a mimo to, na zabiegi się nie dostało.
– Mam zwyrodnienie stawów kolanowych. W przychodni byłam w kwietniu, i wówczas otrzymałam informację, że rejestracja jest drugiego maja. Przyszłam więc w maju, odstałam swoje w kolejce tylko po to, by się dowiedzieć, że jest rejestracja, ale tylko na niektóre zabiegi, a na moje zabiegi zarejestrować można się w 2 czerwca.
Przyszłam dzisiaj, znowu odstałam swoje, tym razem w ulewnym deszczu, i okazało się, że moje kwietniowe skierowanie jest już nieważne. O tym jednak, że skierowanie ważne jest tylko miesiąc nikt nie informował, nie wywieszono też nic na drzwiach. Po przestemplowanie skierowania z obecną datą muszę iść teraz do lekarza, który przyjmuje raz w tygodniu. Pani zapisująca na zabiegi powiedziała jednak, że dzisiaj rejestruje do ilości wolnych miejsc, więc nie wiadomo, czy - kiedy wrócę z dobrą datą na skierowaniu - to się dostanę. To jest kołomyja i lekceważenie pacjenta – mówi Elżbieta Iwaniak.
Nieważne skierowanie, bo wystawione w kwietniu, miała również Anna Leszczeńska, która w kolejce stała od godziny 6.30. Starsza pani ma schorzenia narządów ruchu.
– Nigdzie nie było napisane, że skierowanie jest ważne tylko jedne miesiąc. Przede mną stała też pani, która czekała od godziny 6.00 i też odeszła z niczym, bo miał nieważne skierowanie. Czy tak trudno było wywiesić na drzwiach kartkę o tym, że skierowania są ważne tylko miesiąc? - pyta Anna Leszczeńska.
Pacjenci pytali też, czy w dniu kiedy rozpoczynają się zapisy na zabiegi, przychodnia nie powinna być czynna od godziny ósmej.
– Tylko w jednym Osteocycie jest takie zarządzenie, że jest on czynny od godziny dziesiątej. Wymarzliśmy się, zmokliśmy. Czy to jest leczenie? Co to za leczenie, kiedy ja zmarzłam, że ani kręgosłupa, ani nóg nie czuję. Powinni nam jakieś pomieszczenie otworzyć, żebyśmy na tym deszczu nie stali. Powinni sobie zdawać sprawę, że tu przychodzą chorzy ludzie na leczenie, a nie na dyskotekę – mówi Maria Przybylak.
Tymczasem Małgorzata Łasisz, kierownik przychodni Osteocyt przy ulicy Wolności mówi, że ludzie stali w kolejce w deszczu kilka godzin na własne życzenie, bo nikt im tego nie nakazał. Tłumaczy, że zapisy na zabiegi rehabilitacyjne nie są prowadzone jeden dzień, ale przez cały czas. Dzisiejszy dzień był pierwszym, kiedy można było się na nie zapisać.
– Przychodnia jest czynna od godziny 10.00 do 18.00, by ludzie, którzy pracują mogli skorzystać z zabiegów. Nie będziemy otwierać przychodni od ósmej rano w pierwszych dniach zapisów na zabiegi, bo ludzie tak chcą. Pacjenci nie mogą na nas wymuszać godzin pracy. Oni mają się do godzin otwarcia dostosować. Nikt nie kazał nikomu stać na deszczu, ludzie mogli przyjść normalnie o godzinie 10.00.
Ponadto na 125 zapisanych dzisiaj osób tylko pięciu pacjentów nie wiedziało, że skierowanie na zabiegi jest ważne tylko miesiąc. Jest to wymóg odgórny, ponieważ przez miesiąc stan zdrowia pacjenta może się na tyle zmienić, by nie kwalifikował się on na zabiegi, które mogą mu wręcz zaszkodzić – mówi kierownik przychodni.
Podobna sytuacja miała miejsce przy rejestracji na zabiegi na rehabilitację w Cieplicach. Tam rozdawane było 480 numerków, a ludzi ze skierowaniami na zabiegi było około 700.