– Nie znam innej rodziny, z której tak wielu mężczyzn z jednego pokolenia służyło w Wojsku Polskim po wojnie – powiedział płk Edward Jakubowski, prezes jeleniogórskiej organizacji Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, który w ostatnich dniach marca 2011 r. honorował dziewięć wleńskich rodzin, z których do wojska trafiło nie mniej, niż 3 synów. – To w ogóle jest nadzwyczajne, że z jednej, niewielkiej przecież gminy, aż tyle rodzin słało do wojska tylu synów – dodał.
Matki i ojcowie otrzymali pamiątkowe odznaki, a w spotkaniu wzięły też udział inne rodziny – Bronisławy Chodakowskiej (pięciu synów), Marii Dziatłowicz (trzech), Alfredy Grochowskiej (trzech), Eugenii Marcelu (trzech), Krystyny Krysteckiej (czterech), Krystyny Owoc (trzech), Henryki Pierścińskiej (czterech) i Józefy Woś (czterech).
- Swoją drogą zabawne jest, że ja… w wojsku nie służyłem. Zwyczajnie nie mogłem, Byłem jedynym żywicielem dużej rodziny i z tego względu z obowiązku służby wojskowej mnie zwalniano. Myślę jednak, że sześciu moich chłopaków jakoś mnie zastąpiło – powiedział małżonek Bogumiły Rak, Jan
Burmistrz Wlenia, Bogdan Mościcki podziękował rodzinom, rodzicom i dzieciom, podkreślając, że z pewnością nie było to łatwe doświadczenie, bo przecież żołnierz służby czynnej w rodzinie, to ubytek rąk do pracy, a kiedy w jednym pokoleniu zdarza się to cztero-, czy nawet sześciokrotnie, to z pewnością jest to odczuwalne w poziomie bytu przez dłuższy czas.
Rozmowa o służbie wojskowej dotyczy z reguły spraw patriotyzmu, w czym nic dziwnego, bo przecież wojsko jawiło się zawsze jako jeden z symboli tego zjawiska. Ale wszyscy obecni nie ukrywali podczas rozmowy przy kawie, że dzisiejszy patriotyzm ma nieco inny wymiar. – Dawniej wojsko chroniło dorobek Państwa na jego granicach, ale i pomnażało ten dorobek, choćby w ramach ćwiczeń – zauważył płk E. Jakubowski.
Sam pamiętał, że jeszcze w latach 60-tych XX w. podczas ćwiczeń saperzy zbudowali kilometr drogi w pobliskich Modrzewiach. Droga przetrwała dziesięciolecia. Dziś wojska jest coraz mniej, a i cel służby jest inny, zaś patriotyzm winien się przejawiać zupełnie inaczej – w ochronie języka i kultury, dbałości o wspólne mienie i pracy nad tym by było tego mienia więcej. – Ale może byłoby łatwiej o patriotyzm, gdyby było łatwiej o pracę? Niełatwo młodemu człowiekowi pojąć ideę patriotyzmu, jeśli za pracą musi wyjechać do Niemiec, czy Anglii – powiedział jeden z ojców.
Ale wleńskie spotkanie było przede wszystkim formą uznania dla rodzin, w których wojskowy mundur był istotną częścią życia całej rodziny. I my się przyłączamy do wielu wyrazów uznania, jakie padły podczas tego spotkania.