Jej nastoletni syn przewrócił się w szkole i stłukł kolano. Szybko zaczęło puchnąć i bardzo boleć, więc Dominik pojechał do szpitala na izbę przyjęć. Trzy godziny czekał na poradę.
Gdy wszedł do gabinetu, okazało się, że nie zostanie przyjęty, ponieważ jest niepełnoletni. Na nic zdały się tłumaczenia, że w czerwcu kończy osiemnaście lat. Dominik pojechał do domu ze spuchniętym kolanem i czekał aż rodzice wrócą z pracy.
– Dopiero w godzinach popołudniowych mógł pojechać z ojcem ponownie do szpitala. Na szczęście okazało się, że nie ma złamania, ale bardzo martwiliśmy się, ponieważ syn miał już wcześniej kłopoty z kolanem. Lekarz zalecił jedynie okłady na opuchliznę. Czy to było tak skomplikowane leczenie, że wymagało obecności rodzica? – pyta mama Dominika.
Nie potrafi zrozumieć, dlaczego syn nie został przyjęty, skoro nie jest małym dzieckiem. – A gdyby tak noga była złamana? Uważam, że nieludzkie jest odsyłanie dziecka do domu. Przecież jest ubezpieczony. Nie zawsze rodzice mogą zwolnić się z pracy, żeby pojechać do szpitala. Czy tylko dlatego dziecko ma czekać pół dnia na przyjęcie – oburza się.
– To nie jest tak, że odmawiamy przyjęcia. Z prawnego punktu widzenia możemy zająć się tylko osobą, która jest pełnoletnia, ponieważ musi wyrazić zgodę na leczenie. Dlatego jeśli ktoś nie posiada jeszcze dowodu osobistego, nawet jeśli ma 17 lat, musi przyjść z osobą dorosłą – rodzicem lub opiekunem. Czasami, gdy zdarzają się wypadki w szkole, z uczniem przyjeżdża nauczyciel i nie robimy z tego żadnego problemu – dowiedzieliśmy się na oddziale.
Pielęgniarki zaznaczają jednak, że w sytuacji zagrożenia życia, personel kontaktuje się telefonicznie z rodzicami lub opiekunem, żeby jak najszybciej podjąć odpowiednie działania. – Dziecko, które trafia ze spuchniętym kolanem nie znajduje się w sytuacji zagrożenia życia, ale zdrowia. I w tej sytuacji musimy trzymać się przepisów. Niestety rodzice nie zawsze potrafią to zrozumieć – mówią pracownicy szpitala wojewódzkiego.