Wyjątkowo zimą krew zachował dzisiaj kierowca tira z naczepą pełną piasku, który zjeżdżał z Podgórek w stronę Dziwiszowa.
Za Kapelą, gdzie zjazd należy do jednego z najbardziej stromych, hamulce pojazdu odmówiły posłuszeństwa. Wówczas kierowca podjął decyzję, o skierowaniu auta na drzewo. Resztkami powietrza w układzie hamulcowym przyblokował samochód ratując życie samemu sobie oraz innym kierowcom, którzy znaleźliby się na drodze pędzącego z góry kolosa.
Strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie zimna krew kierowcy pojazdu.
Tir, w którym zepsuł się układ hamulcowy, na stromym i niebezpiecznym odcinku kapeli, z ładunkiem waży około czterdzieści ton. Wpędzony w większa prędkość i bez możliwości hamowania, mógłby spowodować na drodze prawdziwa masakrę.
Na szczęście tak się nie stało, ponieważ Zbigniew Kaptur, który jest kierowcą od czterdziestu czterech lat zachował zimną krew i opanował sytuację. Wcześniej, jak mówi, nie zdarzyło mu się nic podobnego.
To był prawdziwy koszmar – mówi Zbigniew Kaptur. - Jechałem z góry i nagle czuję, że w hamulcach brakuje mi powietrza. Resztkami tego, co było udało mi się ten samochód wyhamować. Wysiadłem i natychmiast podłożyłem pod koło klin.
Kiedy chciał podłożyć kolejne, samochód zaczął się toczyć miażdżąc metalowe kliny jak zabawki. Wówczas wskoczył z powrotem do auta, które było na biegu, jeszcze raz wcisnął hamulec i skierował pojazd na drzewo po przeciwległej stronie pasa. - Z mojej strony była bowiem za duża skarpa i samochód najprawdopodobniej by się przewrócił - mówi Z. Kaptur.
W tym przypadku winy za tą awarię nie ponosi kierowca, jednak stan dużej liczby pojazdów daje wiele do życzenia.
- Dlatego apelujemy o to, by kierowcy dbali o stan techniczny swojego pojazdu, ponieważ każdy wyjazd na drogę niesprawnym autem może okazać się tragiczny w skutkach – powiedział sierż. szt. Marcin Drozd.