12.641 złotych: taką kwotę w okresie od 17 kwietnia do 15 maja umorzył prezydent Marek Obrębalski zakładom gospodarki lokalowej za nieściągalne zaległości czynszowe. Najwięcej zaległości z darowanej sumy nazbierało się w ZGL „Południe”: 9.223 złote.
Ale i to i tak kropla w morzu złotówek, jakie z tytułu zadłużenia mieszkańców dają ujemny bilans administratorom większości kamienic i bloków w mieście.
Dyrekcje zakładów gospodarki lokalowej podkreślają, że na niektórych dłużników nie ma siły. Od skrajnych przypadków patologii: w domach, w których większość środków – najczęściej zasiłków – przeznacza się na alkohol, po dość częste sytuacje, kiedy lokatorzy pieniądze mają, ale czynszu nie płacą.
Do 2005 roku straszakiem była eksmisja na bruk, która – zgodnie ze znowelizowanym kodeksem postępowania cywilnego – jest od dwóch lat zakazana. Administrator lub komornik musi znaleźć dla zadłużonego lokatora lokal zastępczy. Dopiero wtedy może go wyrzucić z zajmowanego mieszkania.
Z lokalami zastępczymi jest spory kłopot. – Po prostu w mieście ich brakuje, a jeśli coś się znajdzie, „zainteresowany” wynajduje dziesiątki powodów, aby tam nie zamieszkać – usłyszeliśmy w ZGL „Południe”.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami tymczasowe pomieszczenie musi znajdować się w tej samej lub pobliskiej miejscowości. Na każdego domownika i samego eksmitowanego powinno przypadać co najmniej 5 m kwadratowych powierzchni mieszkalnej.
W lokalu zastępczym musi być dostęp do wody, toalety, światła, prądu, ogrzewania oraz kuchni.
– Przede wszystkim nie może być wilgoci, a to właśnie najczęstsza usterka jeleniogórskich „ofert” w tym zakresie – mówią urzędnicy. Zawilgocona jest większość lokali w starych kamienicach.
Na niewiele zdają się też dobrotliwe metody postępowania z dłużnikami. Jeleniogórska Spółdzielnia Mieszkaniowa zaproponowała lokatorom, którzy mają kłopot z płaceniem czynszu, odpracowanie zaległości przy rozmaitych robotach. Zainteresowanie było znikome.
– Najgorsze w tym, że to my musimy płacić za dłużników – denerwuje się Halina Potocka z centrum Jeleniej Góry. – Za sąsiadów mam dwie rodziny prawie z marginesu: libacje są na porządku dziennym, ale pieniędzy na inne cele, oczywiście brakuje. Rodziny są po uszy zadłużone, mają małe dzieci i nie mają zamiaru opuszczać zajmowanych mieszkań. Doskonale zdają sobie sprawę, że nic im, tak naprawdę, nie grozi – dodaje pani Halina.
Fakt, że wielu rodzinom uznawanym za ubogie i patologiczne, źle się nie powodzi, stwierdzają często pracownicy socjalni. – Mają w domach nowoczesny sprzęt: kolorowe telewizory, nagrywarki DVD – usłyszeliśmy. Zdarza się także, iż zapomogi udzielane przez pomoc społeczną niekoniecznie trafią na zbożne cele. Tak było w przypadku kobiety, która w Świerzawie wychowuje samotnie kilkoro dzieci. Przyznane jej pieniądze po prostu przepiła, a zostawione w domu dzieci omal nie zalały sąsiadów: z nudów bawiły się i zatkały zlew, z którego przez kilka godzin lała się woda.