W piątym dniu „Lata w teatrze” gmach placówki rozbrzmiewał żywiołową muzyką rodem z wieków średnich. Do tego hulanka z jarmarcznym wózkiem, sceny akrobacji, a nawet taniec brzucha. Tym zajmowali się adepci sztuki aktorskiej pod okiem Koryny Opali-Wnuk i Jacka Paruszyńskiego.
Pracowali nad dynamiką scen i żywiołowością. Młodym ludziom nie łatwo było to osiągnąć, bo po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na bardzo męczących próbach, nadszedł dzień kryzysu. – To przy takich przedsięwzięciach normalne, dlatego dostosowujemy tempo zajęć do możliwości uczestników. Każdy pracuje na tyle, na ile pozwalają mu siły – mówi Koryna Opala-Wnuk.
Teatralni letnicy pod kierunkiem Grażyny Tabor i Jacka Paruszyńskiego wkroczyli w świat teatru commedia dell’arte. Były rozmaite ćwiczenia dykcyjne i mnóstwo gestów, na których opiera się ta średniowieczna klaunada. Młodzi ludzie, zupełnie inaczej niż w konwencji antycznej, pokazywali całym ciałem uczucia: radość, smutek, płacz, szczęście.
Całość zostanie zestawiona i dopiero w tym kontekście będzie można zobaczyć głębię wycieczki do średniowiecza. Będą odpowiednie efekty muzyczne i stroje. A wahania nastrojów z dawnych wieków i maksymę „memento mori” przypomni czarny marsz średniowieczny i lamentujące nad kruchością bytu ludzkiego płaczki.
Mimo zmęczenia młodzi ludzie, którzy w „Norwidzie” przeżywają teatralną przygodę życia, nie zniechęcają się, choć nie wszyscy wytrzymali trudy tych pracochłonnych wakacji. – Najciekawsze dopiero przed nami – mówią.
W sobotę i w niedzielę będą pracować nad barokiem i teatralnym przepychem.