Jedna z naszych czytelniczek wracała z zakupów z Tesco. – Weszło kilku młodych ludzi z hamburgerami. Akurat wysiadałam. Pojazd przyhamował. Młodzieniec nie utrzymał równowagi i poplamił mi bluzkę keczupem – mówi kobieta.
MZK przyznaje, że kłopot istnieje. – Pasażerowie brudzą, zwłaszcza ci młodzi, głównie koloniści – usłyszeliśmy w dziale eksploatacji przewoźnika.
Sprzątaczki po skończonym kursie muszą wymieść szufle pestek po słoneczniku, okruchy, resztki kanapek, papiery oraz puszki i inne puste opakowania po napojach lub chipsach.
W autobusach MZK obowiązuje wejście tylko przednimi drzwiami. Kierowcy sprawdzają bilety lub sprzedają je pasażerom. Nie są w stanie zauważyć, czy ktoś „przemyca” do środka jedzenie lub napoje.
Korzystają z tego amatorzy piwa. Stają z tyłu autobusu, tak, aby kierowca nie widział. Raczą się chmielowym trunkiem. – Autobus to miejsce publiczne. Nie wolno pić w nim alkoholu – przypomina mł. insp. Grzegorz Rybarczyk ze Straży Miejskiej.
Może by nakleić na drzwiach obrazki informujące o zakazie jedzenia w autobusach?
Jak twierdzi dyrekcja zakładu, takich zamiarów nie ma. – Trudno ganić pasażera za to, że w drodze do pracy rano zjada w autobusie kanapkę. Tych, którzy widzą, że ktoś bałagani, lub w pojeździe pije alkohol, prosimy o poinformowanie o tym kierowcy – mówi Marek Woźniak, dyrektor Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego.