Jeleniogórzanin, który odkrył kradzież drzewa, twierdził, że na Rakownicy wycięty został wiekowy dąb. Jednak po wizji lokalnej straży miejskiej okazało się, że łupem padła brzoza. Złodziej najprawdopodobniej wyciął drzewo w nocy piłą motorową.
Sposób, w jaki spore drzewo zostało ścięte może świadczyć o tym, że złodziejem nie był laik. Brzoza została bowiem wstępnie podcięta tzw. klinem, a następnie docięta od drugiej strony i powalona na drogę. Następnie najprawdopodobniej pocięto ją w klocki i wywieziono. Po brzozie zostało tylko sporo trocin i porozrzucane gałęzie. Sprawca kradzieży nie jest jeszcze znany i raczej ciężko będzie go teraz ustalić.
– Jeśli sprawca kradzieży drzewa nie zostanie złapany na gorącym uczynku, jego ustalenie jest bardzo trudne – mówi jeden ze strażników miejskich. Obecnie zgłosiliśmy sprawę właścicielowi terenu, czyli nadleśnictwu. W przypadku ustalenia sprawcy, grozi mu mandat karny w wysokości do 500 złotych, lub jeśli właściciel drzewa stwierdzi, że wartość szkody jest dużo wyższa, sprawa w sądzie grodzkim.