Jak opowiada Anatol Bustowski, który wybrał się do Klagenfurtu z synami: Marcinem i Krzysztofem i udało mu się wcześniej kupić dwa bilety, ale nie miał jeszcze jednej karty wstępu. Jednak starszy – Marcin nie chciał na siłę wejść na stadion i ustąpił miejsca młodszemu bratu. Był nawet zadowolony, bo obejrzał ze sporą ilością kibiców na ogromnym telebimie bardzo dobrze przekazaną całą relację z meczu. – Wrażenia i przeżycia były niesamowite – powiedział Marcin.
W tym przypadku dobrze się stało, bo nie dość, że karty wstępu u „koników” kosztowały po 1 000 euro, to jeszcze można się było nieźle naciąć. Jeden ze znajomych A. Bustowskiego, który przyjechał z rodziną w sześcioosobowym składzie, zapłacił 6 000 euro, jak się okazało, za fałszywe bilety. – Wyglądały jak oryginalne – powiedział ze łzami w oczach pokrzywdzony.
Po wejściu na stadion służby porządkowe organizatorów i policja przeprowadzają kilkakrotną i szczegółową kontrolę wszystkich kibiców. Są wśród nich polscy policjanci. Do jednego z nich zwrócił się A. Bustowski, kiedy już po wejściu na stadion znalazł na schodach trybuny oryginalną kartę wstępu i przekazał znaleziony bilet. Nie można było zrobić inaczej, bo każdy widz po przejściu kolejnej kontroli nie może się już cofnąć. Po wejściu pierwszej bramki na stadionie, może iść tylko w kierunku wyznaczonego miejsca na trybunie.
Jeleniogórzanin przestrzega wszystkich przed wpadkami w kontaktach z konikami. Lepiej z rezygnować z nielegalnego zakupu i przed wydaniem pieniędzy, lepiej sprawdzić oryginalność biletów w specjalnych punktach obsługi przed stadionem.