- Zabrałem jednego ze swoich koni, pług koleśny poskładany na trzech składnicach złomu, z odkładnicą znalezioną w pokrzywach oraz sceptycznie nastawioną żonę do pomocy. Razem z grupą kolegów stworzyliśmy reprezentację Gminy Leśna złożoną z trzech zaprzęgów oraz grupki wiernych kibiców i w niedzielny poranek, 30 września, wyruszyliśmy w drogę - opowiada Marcin Igielski.
W Horce na parkingu stało 30 koniowozów z czego 17 oraczy. Bo oprócz orki były też skoki przez przeszkody, pokaz i konkurs koni pracujących w lesie. Ku uciesze najmłodszych można było zakosztować jazdy na ładnej, czerwonej krowie, o bryczkach i rydwanach nie wspominając.
- Dla mnie jako fanatyka starych maszyn rolniczych bardzo ciekawa okazała się parada starych traktorów, doskonale zachowanych. Od różnych typów Lanz Buuogów, poprzez Hanomagi na Fortschittach kończąc - pisze M. Igielski.
- Zanim przejdę do opisu orki wspomnę o konkursie dla wozaków i zrywkarzy. Ogrodzony parkur wyglądał jak cross do WKKW co najmniej klasy L. Przeszkody, rów, slalom i cofanie na centymetry. Na koniec dłużycę należało umieścić na wąskiej przyczepie bez kłonic tak, aby nie spadła z drugiej strony - relacjonuje.
A co z oraczami? Zaprzęgi paro-konne w eleganckich roboczych uprzężach. A konie - od kucyków szetlandzkich poprzez Haflingery, niemieckie kuce wierzchowe i Koniki Polskie do potężnych Kalt Blutów. - Razem 16 par i tylko ja zaprzęgiem w pojedynkę. Przy koniach dziadek, syn i wnuk. Myślę: Oni to dbają o tradycje i mają się od kogo fachu nauczyć - opowiada.
W bezpośrednim sąsiedztwie rozpościerało się pole w ścierni, podzielone na 17 dziełek konkursowych oraz część przeznaczoną na przeszlifowanie pługa. Tu kolejny miły akcent. Gdy zmagam się z ustawieniem krzywo idącego pługa, niemiecki zawodnik podchodzi i swoimi radami pomaga mi go ustawić.
- Jeszcze tylko prezentacja zawodników przed licznie przybyłą publiką i w pole. Do zaorania działka o powierzchni 4 arów o regularnym prostokątnym kształcie, równa dla wszystkich. Taka sama dla kucy i wielkich ardenów, i dla mnie orającego jedynką też. Co do samego orania, należy na 1/3 poletka rozorać dwie skiby poczym następuje mierzenie, następnie tą 1/3 zaorać w skład a pozostałą część rozorać. Podana została głębokość orki na 18 cm zachowując dwu centymetrowa tolerancje(co daje 16-20 cm). Co jakiś czas sędzia sprawdzał linijką czy jest ona zachowana. Oprócz tego brano pod uwagę prostolinijność, przykrycie resztek roślinnych i pokruszenie skiby. Tego, czego naszym oraczom zabrakło to współpracy z koniem. Niemieckie konie chodziły na centymetry. Mogę się założyć, że oraczom uplasowanym w czołówce jakby na polu położył kilka monet i kazał je oborać to by to zrobili nie tknąwszy żadnej - pisze M. Igielski.
Ostatecznie ekipa z Polski zamykała stawkę. - Ja zająłem 16 miejsce, Edek z Grzegorzem miejsce 15, a Bogdan z panem Władkiem 17 lokatę. Jeszcze rozdanie nagród i nie o wartość tych że wcale chodziło bo cały festyn to przede wszystkim dobra zabawa. Do "zgarnięcia" były ekologiczne ziemniaki, razowy chleb i po worku pszenicy - czytamy.
Skład polskiej ekipy:
Marcin i Katarzyna Igielscy orzący koniem HIACYNT
Bogdan Zwoliński i Władysław Pelc orzący parą DRUZENTA i DRASZKA
Grzegorz Chyłek i Edward Sinkowski orzący parą DYMISJA i NAWIGACJA
oraz grupa wiernych kibiców: Asia, Hania, Dorota, Inga, Tato Bogdana i Rafał