List otwarty do PP. Członków Zespołu Artystycznego Teatru im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze
Pozwolę sobie, w reakcji na Państwa list otwarty, wystosować własny, pomimo, iż jestem zwolennikiem dialogu i wolałbym rozmowę „w cztery oczy”. Jednakże upublicznienie „zarzutów” każe mi również publicznie się do nich odnieść. List ten jest moją osobistą reakcją, chociaż być może z zawartymi w nim myślami utożsamiają się inni radni, jako że uchwała o przyjęciu statutu została podjęta jednomyślnie, a poprawka, która spowodowała u Państwa tak histeryczną reakcję, prawie jednomyślnie.
Piszecie Państwo: „Co gorsza – stoi za nią [decyzją Rady o połączeniu funkcji dyrektora naczelnego i artystycznego] arogancja i bulwersujący – szczególnie, że są Państwo ludźmi decydującymi o wizerunku Miasta – brak zainteresowania przyszłością Teatru w Jeleniej Górze.” To właśnie zainteresowanie radnych Teatrem i poziomem jego funkcjonowania spowodowało, że dokonany został rozdział dwóch teatrów połączonych parę lat temu, co z przykrością należy stwierdzić, nie wyszło im na zdrowie (a przynajmniej Teatrowi „Dramatycznemu”).
Brak wizji funkcjonowania takiego tworu, który de facto i tak działał jak dwa różne organizmy, jak również konflikty personalne, nie tylko zresztą na poziomie dyrektorów, spowodowały, że jednym z rozwiązań, jakie rada dyskutowała i ostatecznie zdecydowała się przyjąć, był powrót do poprzedniego stanu, tj. dwóch niezależnych teatrów.
Następcą prawnym podzielonego teatru jest Zdrojowy Teatr Animacji, natomiast Teatr im. C.K. Norwida jest organizmem nowym. Nie jest absolutnie winą Rady Miejskiej, że podział nastąpił tak późno ani to, że projekty uchwał w sprawie przyjęcia statutów (przygotowanych zresztą przez służby P. Prezydenta) wpłynęły dopiero w miesiącu styczniu.
Pragnę przypomnieć, że uchwała intencyjna w sprawie podziału teatru została podjęta w pierwszej połowie 2008 roku, co dawało właściwym organom odpowiednio dużo czasu, aby właściwe dokumenty z niezbędnym wyprzedzeniem dotarły do biura Rady, właściwych komisji i poszczególnych radnych. Również Rada nie miała żadnego wpływu na fakt ogłoszenia ani na warunki konkursu na dyrektora Teatru. Wprowadzenie zapisu mówiącego, że dyrektor naczelny pełni również funkcję dyrektora artystycznego, było podyktowane kwestią organizacyjną. W poprzednim teatrze było trzech dyrektorów (naczelny, artystyczny i administracyjny).
Trudno wyobrazić sobie, aby w jednostce czterdziestokilkuosobowej było dalej aż trzech dyrektorów (a powstanie dwóch teatrów tę liczbę jeszcze podwaja). Intencją Rady było pozostawienie wszelkich prerogatyw jak również odpowiedzialności w rękach jednej osoby. I warunki konkursu należy tu uznać za prawidłowe. Dyrektorem powinien zostać menedżer. I powinien również odpowiadać za skutki podjęcia decyzji o takim a nie innym profilu artystycznym teatru.
Dalej Państwo piszecie: „Chcą Państwo zatem wprowadzić precedens w polskim i europejskim świecie teatralnym, zalecając – na mocy powziętej uchwały – by za artystyczny profil teatru odpowiadał finansista? Tak. Chcemy tak zrobić, mimo, iż nie jest to ewenement. Jak to pogodzić? Po prostu dyrektor zatrudni kierownika bądź doradcę, który będzie kreślił ścieżkę artystyczną. Przypomnę, iż jeszcze nie tak dawno w jeleniogórskim teatrze był jeden dyrektor, tak jest chociażby w Legnicy czy Wałbrzychu (żeby nie sięgać dalej). Artysta niekoniecznie powinien być dyrektorem teatru (tak jak często lekarz nie sprawdza się, niestety, na stanowisku dyrektora szpitala). Natomiast odpowiedzialna powinna być wyłącznie jedna osoba. Nie może bowiem dochodzić do takiej sytuacji, w której jak jest źle naczelny mówi: „ja za linię artystyczną nie odpowiadam” a artystyczny: „naczelny nie daje mi narzędzi do realizacji moich zamierzeń artystycznych”. Wychodzi farsa albo teatr jeleniogórski.
Ale istota rzeczy i prawdziwy motyw Państwa listu leży gdzieś obok. „(…) uchwała podjęta przez Państwa ma tylko jeden cel: wyeliminowanie osoby Wojtka Klemma z życia kulturalnego Jeleniej Góry.” Jeżeli nowy dyrektor będzie widział na stanowisku kierownika bądź doradcy artystycznego P. Klemma, to go przecież zatrudni. I tu dochodzimy do sedna. P. Klemm nie będzie już dyrektorem. Nie mógł zostać dyrektorem naczelnym, gdyż nie spełniał wymogów konkursu, a teraz nie będzie mógł objąć stanowiska dyrektora artystycznego (gdyż takiego statut nie przewiduje po przyjętej przez radnych poprawce). Znika trampolina. Jest możliwość ewentualnej dalszej pracy, ale na stanowisku podlejszym. I to jest prawdziwa przyczyna burzy, poprzedzona namowami a także konsultacjami na najwyższym szczeblu – i nie myślę tu o teatrze.
Część osób, która podpisała się pod listem, zrobiła to w imię „solidarności zawodowej”, niekoniecznie się z nim, a przynajmniej z jego stylem, zgadzając. I to mnie nie dziwi. Zdumiewa jednak dobre samopoczucie prawdziwych autorów, twierdzących, że jest super i tak dobrze to jeszcze w dziejach jeleniogórskiego teatru nie było. Rzeczywiście, tak dobrze jeszcze nie było.
Teatr im. C.K. Norwida dostaje potężne pieniądze z budżetu miasta - na rok 2009 jest to prawie 3 mln zł. Wpływy z biletów (w roku ubiegłym na poziomie ok. 130 tys. zł) stanowią zaledwie ok. 5% dochodu Teatru. Dochody są wypadkową frekwencji. Ta zaś zmniejsza się z roku na rok w zastraszającym tempie. Jeszcze dwa lata temu było to ok. 14900 widzów (dane oficjalne) a w ubiegłym roku zaledwie ok. 7500 (dane nieoficjalne) i ta liczba wspierana jest przecież wejściówkami VIP-owskimi.
Zresztą i jeden i drugi rok to końcówka równi pochyłej, po jakiej stacza się nasz teatr. Bo jeszcze nie tak dawno były lata, w których normą była liczba kilkudziesięciu tysięcy widzów rocznie. Piszą Państwo: „Spektakularne osiągnięcia Teatru w ostatnim sezonie zawdzięczamy śmiałej, konsekwentnej i stojącej na najwyższym poziomie artystycznym linii programowej, wprowadzonej przez Wojtka Klemma. To dzięki jego dyrekcji artystycznej w ciągu zaledwie roku dokonaliśmy cudu kulturalnego”. To rzeczywiście spektakularne osiągnięcie i cud, żeby z poziomu, wydawać by się mogło, już najniższej możliwej frekwencji, urwać aż 50%.
Aż boję się pomyśleć o kolejnym cudzie i spektakularnym sukcesie, który może mieć miejsce w roku bieżącym. Szkoda, że w tym amoku samouwielbienia zapomnieliście o nas – mieszkańcach Jeleniej Góry. Teatr nie jest Wasz. Jeżeli chcecie tworzyć swoje wizje z wymiocinami, ekskrementami i wulgaryzmami, to róbcie je, proszę, gdzie indziej i za własne pieniądze. My mieszkańcy, finansując teatr niemal w całości, mamy chyba prawo do sztuki niekoniecznie takiej, jaką prezentujecie.
Dalej: „Jesteśmy oburzeni faktem, że o losach naszego Teatru decydują ludzie, którzy – w ogromnej większości nigdy do niego nie chodzą”. A czy zadali sobie Państwo pytanie: Dlaczego? Dlaczego nie chodzą radni i dlaczego nie chodzą pozostali mieszkańcy naszego miasta i okolic? A przynajmniej dlaczego chodzi tak niewielu i ta liczba systematycznie i gwałtownie spada? „Nasz teatr jest entuzjastycznie opisywany w najważniejszych mediach ogólnopolskich”. Szkoda, że nie interesujecie się wypowiedziami nas, zwykłych mieszkańców Jeleniej Góry, którzy na ten teatr, a więc i na wasze pensje łożą olbrzymie pieniądze. Może niektórzy zainteresowaliby się, w jaki sposób część z tych recenzji powstaje?
Kolejny cytat: „Jesteśmy oburzeni faktem, że godzące w naszą przyszłość decyzje na temat Teatru zapadają bez naszego udziału, za naszymi plecami, bez żadnej konsultacji z nami. Chciałbym przypomnieć, że podjęcie uchwały w sprawie przyjęcia statutu było wyłączną kompetencją Rady. Państwo jesteście tylko i aż, ale jednak pracownikami tej jednostki. Nie jesteście współudziałowcami, którzy mieliby prawo do współdecydowania o zasadach funkcjonowania. I kolejny: „Zdecydowanie sprzeciwiamy się traktowaniu Teatru jako prywatnego folwarku grupy ludzi, niezainteresowanych jego bytem i nie biorących pod uwagę naszych żywotnych interesów, ani interesów Teatru, ani interesów Miasta”.
Ja też zdecydowanie się temu sprzeciwiam. Dzisiaj wygląda to tak, jakby kilka osób chciało ten teatr przejąć na własność, ale żeby Miasto wspaniałomyślnie każdą fanaberię finansowało. W jednym się tylko mogę zgodzić. Dotychczas rzeczywiście Prezydenci przygotowując budżety uwzględniali te fanaberie a Rada je przyjmowała. Widać to po wysokości dotacji, po braku jakichkolwiek starań odnośnie frekwencji i dyrekcji i Prezydenta (chociażby brak zapisu w umowach z dyrektorami, iż np. wynagrodzenie jest równe najniższej płacy krajowej a premia, oczywiście odpowiednia, będzie przysługiwała po przekroczeniu np. 3 tys. widzów miesięcznie – widownia dużej sceny ma 550 miejsc).
„Zdecydowanie domagamy się rewizji powziętej przez Radę Miasta uchwały dotyczącej zmian w statucie Teatru i konsultowanie wszelkich ewentualnych zmian z przedstawicielami zespołu artystycznego. Zdecydowanie żądamy, by wszelkie uchwały i postanowienia mające na celu uniemożliwienie kontynuowania pracy obecnemu dyrektorowi artystycznemu, Wojtkowi Klemmowi (a tym samym nam) zostały cofnięte. Domagamy się natychmiastowego spotkania i złożenia przez Państwa wyjaśnień w sprawie zgłoszonych wyżej uwag i postulatów”. Zakrawa to na ponury żart. Żądanie zmiany decyzji niezależnego organu, jakim jest Rada Miejska, jest kuriozalne. Tak jak wniosek, aby uchwała o nadaniu statutu została cofnięta, bo uniemożliwia kontynuowanie pracy Panu Klemmowi (zdaniem Państwa, bo jak jest w rzeczywistości i co jest rzeczywistym motywem Państwa listu wywiodłem powyżej).
W jaki natomiast sposób Statut miałby uniemożliwiać pracę Państwu? To brak statutu uniemożliwia przyjęcie regulaminu. To dzisiaj wasze zatrudnienie w Teatrze im. C. K. Norwida jest dyskusyjne, gdyż, jak wcześniej zaznaczyłem, następcą prawnym poprzednika jest Teatr Animacji. Państwa stwierdzenia są próbą wywarcia nacisku na organ samorządu lokalnego oraz wymuszenia określonego zachowania się. A żądanie określonego zachowania się przez funkcjonariusza publicznego nosi znamiona naruszenia prawa.
I jeszcze kilka cytatów, jakimi opisujecie radnych i ich decyzje: karygodna ignorancja, brak elementarnej znajomości zasad, arogancja, bulwersujący brak zainteresowania, kalanie własnego gniazda, aroganckie poczucie wszechwiedzy i wszechmocy. Takim językiem (oraz takim, którego nie powstydziliby się panowie spod budki z piwem, a który można usłyszeć podczas niejednej sztuki) mówi elita artystycznej jeleniogórskiej inteligencji. Nie dziwi więc, iż „plebs” nie chce brać udziału w tym „dramacie jeleniogórskiej sceny”.
Pozdrawiam i życzę refleksji.
Jerzy Lenard
radny
przewodniczący Klubu Radnych
Platformy Obywatelskiej RP
Rady Miejskiej w Jeleniej Górze