Najpierw w kaplicy na starym cmentarzu przy ul. Sudeckiej odbyła się msza św. w intencji zmarłej. Następnie goście udali się do Teatru im. Cypriana Kamila Norwida na ceremonię pożegnalną, którą poprowadził Tadeusz Wnuk, dyrektor placówki. Przed wejściem do placówki kultury performance zaprezentował zaprzyjaźniony Teatr Klinika Lalek.
Zgromadzeni obejrzeli film z 1997 roku pt. „Sylwetki – Alina Obidniak” autorstwa Henryka Szoki i Zbigniewa Dygdałowicza. Opowiadała w nim o swojej teatralnej karierze i o ekologii.
Znaliśmy się bardzo długo, robiliśmy wiele rzeczy razem - wspomina Zbigniew Dygdałowicz. - Wtedy film był robiony jak wiele innych, a teraz jest bardzo cenny - zatrzymał czas. Pani Alina wymagała bardzo dużo, ale później człowiek cieszył się z efektów - dodał.
Na scenie wzruszającymi wspomnieniami podzielili się prof. Janusz Degler – profesor emerytowany Uniwersytetu Wrocławskiego i Krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych – filia we Wrocławiu, najwybitniejszy polski badacz twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza, jeden z inicjatorów utworzenia we Wrocławiu Muzeum Teatru, który w latach 1973 – 1986, za dyrekcji śp. Aliny Obidniak, był kierownikiem literackim Teatru im. Cypriana Norwida. Był też Jerzy Zoń – aktor, reżyser, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Norwida w latach 1988 – 1992, następca Aliny Obidniak i kontynuator kolejnych edycji festiwali teatrów ulicznych w Jeleniej Górze i Krakowie, a ponadto Grzegorz Mrówczyński – aktor, reżyser, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu, Jacek Jakubiec – społeczny kustosz Dworu Czarne w Jeleniej Górze, były Prezes Fundacji Kultury Ekologicznej, Jarosław Fret – dyrektor Instytutu im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu. Były też filmowe wspominki oraz listy od osób, dla których bliska była Alina Obidniak.
To człowiek zasłużony nie tylko dla Jeleniej Góry, ale dla kultury polskiej. Działalność Pani Aliny Obidniak na polu reżyserskim, dyrektorskim, artystycznym - jest tak szeroka... To człowiek - historia, człowiek - legenda - powiedział Tadeusz Wnuk, dyrektor Teatru Norwida, który dodał, że Pani Alina była człowiekiem bardzo ludzkim - wymagającym dyrektorem, reżyserem, ale też z każdym problemem można było do niej przyjść. - Dlatego wiele osób mówiło do niej Mamo - dodał T. Wnuk.