Spowalniacze ustawiane są w różnych częściach miasta, ale co zrobią drogowcy, zniszczą mieszkańcy. Popularne „garby” często zostają demontowane na własną rękę przez rozeźlonych mieszkańców. Dzieje się tak między innymi w Cieplicach (np. na ulicy Struga).
– Ostatnio mieszkańcy zdemontowali plastikowe progi zwalniające na ul. Kasprzaka – usłyszeliśmy w Miejskim Zarządzie Dróg i Mostów. Firma znalazła i na to sposób. - Spowalniacze, które montujemy aktualnie, są na stałe wkomponowane w nawierzchnię. Przecinamy asfalt i w tym miejscu stawiamy wybrzuszenie z kostki kamiennej lub betonowej.
Część jeleniogórzan to entuzjaści takiego rozwiązania, inni natomiast szczerze nie cierpią czarno-żółtych lub szarych przeszkód ustawionych w poprzek drogi.
– Nie mam nic przeciwko progom zwalniającym. Dzięki nim kierowcy zwalniają i wzrasta bezpieczeństwo na drodze – mówi Sonia. – Robię jednak kurs na prawo jazdy i nie sądzę, abym za kierownicą długo pozostała ich entuzjastką.
– Z którejkolwiek strony dojeżdżam do domu, zawsze muszę minąć minimum trzy spowalniacze! – mówi jeden ze zdenerwowanych mieszkańców Sobieszowa (prosi o anonimowość). – Dodatkowo postawili mi jeden przed domem. Za każdym razem, gdy ktoś zwalnia, mam wrażenie, że za chwilę rozlegnie się dzwonek do drzwi. Ponadto zwiększył się poziom hałasu. Najpierw samochody hamują (nierzadko z piskiem opon), potem przeskakują przez „hopkę” a następnie ruszają na wysokich obrotach.
Pomimo faktu, że część jeleniogórzan na dźwięk słów „próg zwalniający” zaciskają zęby, inni bez opamiętania piszą wnioski o ustawienie takowych w najróżniejszych częściach miasta.
– Nasze środki są ograniczone, a ustawianie spowalniaczy to kosztowne prace. Pomimo to jesteśmy zalewani niebotyczną ilością wniosków. Starczy ich na kilka lat do przodu! – usłyszeliśmy w Miejskim Zarządzie Dróg i Mostów. – Ludzie chcieliby widzieć „garby” prawie wszędzie, nawet na najbardziej uczęszczanych traktach, tymczasem w miejscach, gdzie kursują autobusy miejskie nie możemy ich ustawić.