Pozamykane pawilony handlowe, puste lady w części sprzedaży warzyw i owoców – tak w czwartek rano wyglądało targowisko przy ulicy Różyckiego. Było o kilkudziesięciu sprzedających mniej niż zwykle. Czy to z powodu marketu Biedronka, sąsiadującego z targowiskiem, który otwarto niespełna tydzień temu?
– Kilku kupców uciekło – powiedzieli nam nieliczni handlujący. – A i kilku się przekwalifikowało. Nie sprzedają już produktów spożywczych, tylko np. znicze.
Innego zdania jest Bogusław Kempiński, kierownik targowiska. – Nikt nie rozwiązał z nami umowy – mówi. – Przeciwnie, ruch jest większy. Znaleźli się chętni na dzierżawę 2 pawilonów, które stały puste od 4 miesięcy.
Jak twierdzi, handlujący zyskali na budowie marketu, gdyż klienci mogą skorzystać z parkingu przed Biedronką i zrobić zakupy na targowisku. – A ceny warzyw są nawet niższe, niż w sklepie – mówi Kempiński.
To dlaczego targ świecił pustkami? – To przez pogodę. Wielu kupców po prostu nie rozłożyło swoich stoisk. Proszę przyjechać w weekend. W sobotę czy niedzielę jest tak ciasno, że ledwo można się przecisnąć między stoiskami - dodał.