Epilog sądowy znalazła sprawa interwencji w sprawie zaniedbanego psa Marleya, jaką podjęli na Osiedlu Łomnickim wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Kilka dni temu Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze skazał Kamilę H., właścicielkę zwierzęcia na karę sześciu miesięcy ograniczenia wolności, z obowiązkiem wykonywania przez ten okres prac społecznych, a także orzekł przypadek psa, trzyletni zakaz posiadania wszelkich zwierząt, nawiązkę na rzecz Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w wysokości 5000 zł, a także koszty sądowe sięgające kilku tysięcy złotych. Wyrok nie jest prawomocny.
Pies w dniu odbioru był skrajnie zaniedbany, miał rozpadającego się guza nowotworowego o wielkości melona, z którego sączyła się ropa – informują inspektorzy z DIOZ. - Skórę psa pokrywały liczne larwy much, bił od niego intensywny odór, a w jego skołtunionej sierści było ponad 3 kg odchodów. Nad zwierzęciem latały tabuny much, a dodatkowo Marley był wychudzony z głodu. Pomimo wielokrotnych interwencji Straży Miejskiej z Jeleniej Góry, w sytuacji konającego psa nic się nie zmieniało. Zrozpaczeni sąsiedzi postanowili poinformować nas. Podczas interwencji oprawczyni odmówiła leczenia psa, a na do widzenia trzasnęła drzwiami przed nosami inspektorów.
W toku całego procesu nie przyznawała się do winy, twierdziła, że regularnie dbała o psa, wyprowadzała go na spacery, a także trzymała na kanapie w domu. Pomimo tego, że fakt znęcania się nad tym psem był oczywisty, zdaniem prokuratury, a także władz Jeleniej Góry odbiór tego psa był niezasadny, a inspektor go ratujący po prostu ukradł konające zwierzę - twierdzą inspektorzy DIOZ. - To działanie prokuratury spowodowało, że prezes zarządu DIOZ Konrad Kuźmiński ma dwa zarzuty w związku z interwencją u Kamili H.,jeden z nich to kradzież Marleya, który został wyceniony na 501 zł, a drugi to naruszenie miru domowego oprawczyni - dodają.