Jak mówi sędzia Andrzej Wieja sprawca najpierw przyznał się do winy, jednak podczas sądowych rozpraw wycofał zeznania i twierdził, że uderzył kilka razy psa, bo ten pogryzł jego wuja i był bardzo agresywny. Na wczorajszej rozprawie tę wersję miało potwierdzić trzech świadków zdarzenia, w tym ojciec oskarżonego, wuj Włodzimierz C. oraz sąsiad, Wiesław N.
– Siedzieliśmy razem z oskarżonym bratankiem na ławce i wypiliśmy po kilka piw. Chwilę później, kiedy bratanek poszedł na ganek ten pies wyskoczył z kojca i zaczął do mnie lecieć z wyszczerzonymi kłami. Rzucił się na mnie. Zacząłem się bronić szarpiąc się z nim, ale ten pogryzł mnie po rękach i na przedramionach. Po chwili pies uciekł, a ja ruszyłem w stronę domu podłożyć do pieca czy coś takiego – zeznał wczoraj przed sądem Włodzimierz C., wuj oskarżonego.
W tym czasie ten pies przybiegł jeszcze raz, ale już nie był tak agresywny, nie gryzł mnie już po rękach, ale miał wyszczerzone kły. Wtedy wraz z bratankiem próbowaliśmy go zagonić do kojca. Chcieliśmy go nawet przerzucić za siatkę, ale był za ciężki i nie mogliśmy go unieść. Wtedy bratanek wziął coś i zaczął bić psa, to chyba była okienna framuga. I stało się to co się stało – dodał świadek.
Po zdarzeniu oskarżony zakopał psa, wrócił do domu i oglądał telewizję, po czym poszedł spać. Obudziła go policja, którą wezwali członkowie rodziny oskarżonego.
Sędzia Karin Kot dopytywała Włodzimierza C. o to, dlaczego mimo poważnych obrażeń w tym samym dniu nie zgłosił się do lekarza i nie zabandażował rany. W odpowiedzi usłyszała, że świadkowi wydawało się, że rany nie są „znów takie poważne”. Włodzimierz C. poszedł do lekarza dopiero następnego dnia po godzinie 14.00.
Sędzia Karin Kot próbowała też dostrzec na rękach świadka blizny po pogryzieniu. Te były jednak niemal niewidoczne. Oskarżony Rafał C. na świadka powołał również sąsiada, który podczas zajścia miał stać przy płocie. Tej wersji sąsiad jednak nie potwierdził mówiąc, że był w domu i nic nie widział, a jedynie słyszał o tym, że pies pogryzł Włodzimierza C.
– Usłyszałem o tym od ludzi, bo następnego dnia mówili o zabitym psie w całym Komarnie – mówił podczas przesłuchania Wiesław N.
Wersję oskarżonego potwierdził natomiast jego ojciec, który twierdził, że widział jak pies pogryzł jego brata, Włodzimierza C. , ale nie był świadkiem zabicia zwierzęcia. - Feralnego dnia syn przyszedł do domu i powiedział, że chyba za mocno uderzył psa i ten zdechł, po czym go pogrzebał. Co ja zrobiłem? Nic – mówił ojciec oskarżonego.
Kolejny termin rozprawy sędzia Karin Kot wyznaczyła na 9 marca br. Wówczas przesłuchany zostanie jeden z członków rodziny oskarżonego, który zrobił zdjęcia martwego zwierzęcia. Niewykluczone, że po jego przesłuchaniu zapadnie wyrok w tej sprawie.