Niby charytatywnie, ale nie za darmo… Ponad 900 tysięcy złotych zapłaciła gmina Mysłakowice za akcję ratowniczą podczas... powodzi. Wydaje się dziwne i nieco absurdalne. No i wzbudziło zainteresowanie radnych.
Radna z gminy Mysłakowice Marta Sula poprosiła miejscowe władze o wyjaśnienie, kto i za co wystawił faktury na łączną kwotę 900 tysięcy złotych za akcje ratownicza po powodzi we wrześniu?
- Skąd wzięły się aż tak ogromne koszty? Wiem, że mieszkańcy oraz okoliczni przedsiębiorcy swoimi prywatnymi samochodami działali na rzecz dobra mieszkańców charytatywnie – podkreśliła.
Jak się okazuje, w tum temacie gmina wystawiła 18 faktur, opiewających na kwoty od 759 zł (za „zakup asortymentu do walki ze skutkami powodzi” od prywatnej firmy) do 263 523 zł (za usunięcie odpadów popowodziowych przez Karkonoskie Centrum Gospodarki Odpadami). Rachunki wystawiono także m.in. za transport kruszywa (22 333 zł) czy też dostawy piachu (53 958 zł).