Reklamy zachęcają młodzież do „fajnej zabawy” przy „kolekcjonowaniu” dopalaczy, choć wszyscy wiedzą, że pod złudną maską kolekcjonowania kryje się zachęta do odurzania się tymi substancjami.
W Jeleniej Górze są aż trzy sklepy tego rodzaju placówki. Co prawda zamknięte wskutek decyzji Sanepidu, ale jednak - ponieważ przezorni właściciele pozostawili na jednym z nich kartkę z "kontaktowym" numerem i dopiskiem "dowóz na telefon" - wciąż niebezpiecznych. Do specjalistów zgłaszają się już osoby, mające problemy m.in. z psychiką po zażyciu właśnie dopalaczy. Nieoficjalnie wiadomo, że młody chłopak leży w jeleniogórskim szpitalu, gdyż doznał zatrucia po zażyciu substancji właśnie z dopalaczy.
Czy sprawa dopalaczy, która nurtuje polskie społeczeństwo od kilku dni, to rzeczywiście problem na taką skalę? A może kolejny temat zastępczy?