Otóż "drobnym druczkiem" GUS dodaje, że chodzi o wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (również firm zatrudniających ponad 10 osób). W niektórych regionach Polski owych przedsiębiorstw wcale nie ma, a zdecydowana większość firm w kraju zatrudnia poniżej 10 osób. Z tego powodu nie są brani pod uwagę w wyliczeniach GUS. Owe 7500 zł powstaje z wyliczenia zarobków ok. 6,5 mln osób z prawie 17 mln wszystkich pracujących (ta liczba cały czas się zmniejsza). Dodatkowo owa średnia jest mocno zawyżana przez małe grupy zarabiające po ok. 11 tys. zł (górnictwo, paliwa oraz informatyka z różnymi dodatkami "wymyślonymi" w czasach PRL) i dodatkowo sektor publiczny, czyli m.in. spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa, z zarobkami większymi za taką samą pracę wykonywaną w spółce prywatnej (a zdecydowana większość z tej liczby, bo ponad 5 mln osób pracuje właśnie w prywatnych firmach).
"Wytwór" statystyczny
Reasumując. Jeszcze kilka lat temu prawdziwą średnią zarobków w kraju szacowano na 3500 zł brutto. Dziś może to być kwota ok. 4500 zł brutto. Więc w miastach typu Jelenia Góra, gdzie absolutna większość to prywatne firmy, zarobki kształtują się wokół takiej właśnie średniej lub poniżej. Albowiem z ostatnich danych urzędów skarbowych w kraju wynika, że ok. połowa pracujących na etatach Polaków zarabia... najniższą krajową (obecnie jest to ok. 2400 zł netto). Tak więc rzeczywisty zarobek w okolicach średniej krajowej (ok. 7500 zł brutto) dotyczy ok. 1 mln osób (czyli w skali kraju niewiele). Można powiedzieć, że średnia krajowa to tylko taki "wytwór" statystyczny...