Projekt „Szczytami gór… Najwyżej, najszybciej z ziemi i powietrza” połączył miłośników turystyki pieszej, motoparalotniarzy i krótkofalowców, którzy wpadli na trochę szalony, a jednocześnie bardzo intrygujący pomysł polegający na pobiciu rekordu najszybszego przejścia Najwyższych Szczytów Gór Polski. Aby zostać zdobywcą NSGP trzeba wejść na nie siłą własnych mięśni ponad 30 tysięcy metrów n.p.m. Obecnie nieoficjalnie rekord wynosi 125 godzin i 49 minut. Grupie ze Skarżyska Kamiennej udało się osiągnąć wynik 135 godzin i 35 minut.
Uczestnicy projektu podzieleni byli na trzy zespoły: „zdobywców”, którzy bez przerwy w dzień i w nocy niezależnie od pogody zdobywali najwyższe szczyty wszystkich pasm górskich Polski, „orły” – wsparcie z powietrza w postaci kadry doświadczonych pilotów, motoparalotniarzy oraz zespół miłośników krótkofalarstwa ”Radiowiec”.
Pierwszą grupę tworzyli Robert Stachyra, pomysłodawca i organizator projektu, alpinista i podróżnik, jego 16-letni syn Bartosz oraz Mateusz Ferenc, student i miłośnik gór. Druga grupa to Krzysztof Szczygieł, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Skarżysku Kamiennej, Alina Jędrys, pilot, dziennikarz i fotograf oraz Piotr Krupa z Rzeszowa, pilot, członek Mikrolotowej Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego, aktualny złoty medalista Mistrzostw Polski. Zespół radiowców i pomoc techniczną tworzyli Jarek Zięba i Michał Murawski.
– Nie ograniczaliśmy się jedynie do pokonania tego rekordu, mielimy jeszcze kilka innych celów do zrealizowania w czasie tego projektu, m.in. promowanie rodzinnego wędrowania, pokonanie własnych słabości i realizacja mobilnego pleneru aero-foto, dzięki przelotowi po wszystkich pasmach – mówi Krzysztof Szczygieł.
Celem projektu było również ukazanie piękna naszego kraju. Wszystkie miejsca, podejścia, walkę z czasem i zdobyte szczyty rejestrowała kadra ludzi utrwalając materiał fotograficzny i filmowy z lądu i powietrza.
– Projekt ten wymagał od nas wiele wysiłku fizycznego i organizacyjnego. Zdobywcy działali pomimo kaprysów pogodowych, szli dzień i noc, śpiąc jedynie w aucie podczas drogi do kolejnego miejsca. Z kolei grupa „orłów” zależna była od warunków pogodowych – wyjaśnia Robert Stachyra.
Uczestnicy zgodnie podkreślają, że po zakończeniu projektu przede wszystkim są bogatsi w nowe doświadczenia i cudowne przeżycia, a pomimo zmęczenia już myślą o kolejnych wyprawach.