Rzeczywiście: sporo aut od tamtego czasu usunięto z chodników i parkingów, jednak zjawiska nie opanowano. Zgodnie z danymi z czerwca w Jeleniej Górze było około 80 zapomnianych samochodów, a co miesiąc przybywają trzy, cztery podniszczone pojazdy, których właściciele już nie potrzebują, a sprzedaż okazuje się zupełnie nieopłacalna. Jest też obawa przed kosztami. Zużyte auto trzeba przecież przewieźć lawetą i zezłomować.
– Na parkingu przed blokami na Osiedlu Orle od kilku lat stał podniszczony trabant, ale ostatnio zniknął – pisze do nas w mailu pan Wiesław z Cieplic. Dodaje jednak, że w mieście jest kilka innych samochodów, które powinny zostać zezłomowane lub też zaparkowane w innym miejscu.
W al. Wojska Polskiego, a raczej na jej chodniku, stoi „zablokowany” volkswagen bez powietrza w oponach. Przy ulicy Słowackiego od lat niszczeje fiat 126 porzucony przez właściciela. Takich przypadków na pewno jest więcej, a procedury ich usuwania są dość skomplikowane. – Po odholowaniu pojazdów na parking ustalani są ich właściciele, do których wysyłane są pisma. Część tych aut jest odbierana, ale co miesiąc przybywa nam kilka kolejnych tzw. wraków, z którymi miasto musi sobie poradzić – mówił nam zastępca prezydenta Hubert Papaj.
Akcja usuwania takich pojazdów przypomina syzyfową pracę, bo porzucanych aut wciąż przybywa i trudno z pomocą jednorazowych działań opanować to zjawisko.