Wyładowane po granice możliwości pojemniki na śmieci, z których wysypują się odpadki. Walające się brudy w parkach i na brzegach stawów. Brak koszy nawet na głównych traktach miejskich. Snujący się z kominów czarny i śmierdzący dym – oto codzienność w stolicy Karkonoszy podczas obchodzonego w niedzielę Światowego Dnia Ziemi.
Na nic się zdają akcje, konkursy ekologiczne i inne wydarzenia, których celem jest nagłaśnianie szacunku dla środowiska i miejsc, w których mieszkają ludzie. – Chęci dużo, a możliwości niewiele. Do tego brak wsparcia przez samorząd, który nie widzi najprostszych rozwiązań – utyskują mieszkańcy osiedla przy ulicy Głowackiego. Mają wątpliwą przyjemność spacerowania po nieźle urządzonym skwerze, na którym wala się masa foliowych worków.
– Co najmniej dwóch sąsiadów pali w piecu nie wiadomo, czym. Smród nie do wytrzymania, nie tylko zimą, ale i podczas wiosennych chłodów – zwraca uwagę Józef Bogdziewicz. Do tego dochodzą dymy z grillów i ognisk. I to wówczas, kiedy kwitną drzewa owocowe – mówi.
Tymczasem 27 kwietnia minie miesiąc, kiedy to podczas sesji rady zastępca prezydenta Jerzy Łużniak obiecał, że w ciągu 31 dni miasto zostanie posprzątane. Zza dwa tygodnie miały zniknąć psie odchody z ulic i chodników, a w ciągu miesiąca – dzikie wysypiska śmieci.
I co? Wprawdzie do zakończenia zapowiedzianych wielkich porządków zostało jeszcze kilka dni, do tej pory nic szczególnego się nie wydarzyło. Dzikie wysypiska jak straszyły, tak straszą, a psie kupy wciąż wzbudzają obrzydzenie. Panie prezydencie! Proszę pamiętać, że odliczamy!
Taka postawa zdaniem wielu pedagogów gasi entuzjazm wśród młodzieży. Robili akcję propagującą sprzątanie po psach i na akcji się skończyło. Były władze, zaproszeni goście i wielki szum medialny. A potem: zero działań praktycznych, które pomysł młodych ludzi wcieliłyby w życie. – Aż się nic robić nie chce – usłyszeliśmy.
Wielu jeleniogórzan jest tymczasem zdania, że winę za brudne i odstraszające miasto ponoszą sami jego mieszkańcy. – Jakby każdy zadbał o porządek, na pewno byłoby czyściej. A tak wszyscy liczą, że ktoś za nich posprząta. Wystarczy spojrzeć na brudy przy części skwerku przy ulicy Różyckiego, czy na podwórka w śródmieściu – mówi Anna Kwaśnik. I na nic zdają się „sprzątania świata” i inne tego typu doraźne akcje.