To wielka strata dla wszystkich środowisk kresowych, których celem jest głoszenie prawdy o martyrologii narodu polskiego i kultywowanie pamięci historycznej. Także dla środowiska jeleniogórskiego, które wspierało działalność pani Przewodniczącej Kalinowskiej. Była ona jedną ze współorganizatorek powołania Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu w Zamościu. Później została jego wieloletnią Przewodniczącą. Szerszej opinii publicznej dała się poznać blisko 10 lat temu.
Janina Kalinowska była “Dzieckiem Wołynia”, które cudem ocalało z rzezi wołyńskiej. Sierotą. Te tragiczne wydarzenia zaważyły na całym jej życiu. Poświęciła je na głoszeniu świadectwa o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów. Upamiętniała ofiary tamtej zbrodni organizując obchody, spotkania historyczne, wystawy. Stowarzyszenie, któremu przewodziła, przy wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ustawiło ponad 30 krzyży w miejscach mordów na Wołyniu.
We wzruszającym wpisie dokonanym na FB, przez członków jej rodziny czytamy: „Do końca walczyła o pamięć o Polakach pomordowanych na Wołyniu oraz o nazwanie tej bestialskiej zbrodni ludobójstwem. Od lat bała się, że jak odejdzie jej pokolenie, dzieci ocalałych z rzezi wołyńskiej, to ludzie o wszystkim zapomną i nikt tam już nie będzie jeździł, nikt nie będzie szukał zrównanych z ziemią i zaoranych polskich wiosek. My jednak wiemy, że jej świadectwo, które było inspiracją do powstania wielu książek, artykułów i filmów pomoże przyszłym pokoleniom w kontynuacji jej dzieła, a ziarno prawdy historycznej o Wołyniu jakie zasiała, zbierze w końcu oczekiwane plony”.
Urodziła się w kolonii Funduma w powiecie włodzimierskim. W 1943 r banderowcy zamordowali jej rodziców i brata. Ona – po napadzie – wyczołgała się spod ciała matki i poszła do sąsiada – Ukraińca. On ją uratował. Była maleńka mogła mieć 4-5 lat, ale metrykę wyrobiono jej dopiero w 1948 r. W rubryce „rok urodzenia” wpisano wtedy na chybił trafił datę „24 maja 1935 r.” . Ona sama zdawała sobie sprawę, że data ta jest wątpliwa, bo przecież gdyby w 1943 r. faktycznie miała 8 lat, to by zapamiętałaby więcej z wczesnego dzieciństwa. A ona nie pamiętała prawie niczego, nawet tego, jak wyglądali jej rodzice. Na pewno nazywała się Janina Sokół.
Z Włodzimierza Wołyńskiego po kilku dniach tułaczki z polską rodziną Karchutów została zesłana na roboty do Niemiec do miejscowości Hoxter w Westwalii do dużego gospodarstwa rolnego.
Do Polski wróciła w 1948 roku. Trafiła do domu dziecka prowadzonego przez Polski Komitet Opieki Społecznej w Zamościu a później do Międzyrzecza Podlaskiego. Swoje dorosłe życie związała z Zamościem. Wyszła za mąż, doczekała się dwójki dzieci, byłą babcią trzech wnuczek i prababcią jednego prawnuka.
Była współzałożycielką Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu (1992 r.) Od roku 2002 pełniła funkcję przewodniczącej tej organizacji, której celem jest poszukiwanie prawdy o martyrologii obywateli polskich na Wołyniu w latach 1939-1945. „Prawdy zatajanej z powodów politycznych w czasach PRL, bagatelizowanej aktualnie. Prawdy, bez której ujawnienia i udokumentowania, nie jest możliwe należyte uczczenie pomordowanych i budowanie dobrosąsiedzkich stosunków z Ukrainą” - uważała.