Jak mówią strażacy, akcja jest bardzo niebezpieczna. Co jakich czas wybuchają kolejne fajerwerki, których w obiekcie jest około 1,5 tony. Właściciele składu, którzy byli w ogromnym szoku, nie podejrzewają, by mogło to być podpalenie. Później okazało się, że materiałów pirotechnicznych jest znacznie więcej niż początkowo szacowano.
– Przed pożarem nic się nie stało w budynku. Uważamy, że zapalenie poszło od tzw. ścieżki prochowej. Być może na podłodze był jakiś proch, ktoś przeszedł w butach na obcasach lub przesunięta została paleta, na której był ustawiony towar. Od tego mogła pójść iskra i nastąpiła detonacja. Nie wiem dokładnie, ile jest w środku fajerwerków bo spalił się komputer ze wszystkimi danymi. Kiedy pojawił się ogień, zdążyliśmy uciec. Tego typu działalność prowadzę od 15 lat, więc pożar nie pojawił się wskutek jakiegoś błędu. Spełnialiśmy wszystkie warunki bezpieczeństwa, w obiekcie mieliśmy dziewięć gaśnic. Takiej historii nie było już w Polsce od wielu lat, ale jak się okazuje, los bywa złośliwy – mówiła tuż po wybuchu pożaru Katarzyna Jura, właścicielka hurtowni PPHU Format w Jeleniej Górze.
Teren wokół budynku został ogrodzony. Na miejsce przybył prezydent miasta Marcin Zawiła i przedstawiciele Powiatowego Centrum Zarządzanie Kryzysowego.
– Dla mnie najważniejsze jest to, że nie ma ofiar w ludziach. Z tego co wiem lokatorzy okolicznych budynków opuścili mieszkania. Będziemy pilnowali sytuacji. Strażacy próbują opanować sytuację. Jako historyk nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wydarzył się podobny przypadek w naszym mieście. Jeżeli będzie taka potrzeba zapewnimy schronienie ewakuowanym ludziom - powiedział Marcin Zawiła.
Ulica Sobieskiego zamknięta pozostanie jeszcze przez kilka godzin. Na miejsce przybyły też pogotowia energetyczne i gazowe, które odcięły dopływ prądu i gazu oraz ratunkowe. Porządku pilnuje policja.
– Na tę chwilę wiemy, że jest półtorej tony samych fajerwerków. Najprawdopodobniej był to samozapłon, ale to okaże się dopiero po analizie. Trwa akcja gaszenia, strażacy nie wejdą do środka dopóki nie zagaszą ognia. Ulica Sobieskiego jest zamknięta, zmotoryzowani kierowani są objazdami – powiedział po godz. 15 mł. asp. Kacper Krauze z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze. Po godzinie 17 zamknięto także ulicę Poznańską, ponieważ pożar rozprzestrzeniał się.
Jak mówi asp. sztab. Maciej Gorzycki, dowódca akcji z JRG 1 z KM PSP , w gaszeniu pożaru udział bierze ośmiu strażaków z JRG 2, 10 strażaków z JRG 1 oraz strażacy z Sobieszowa. Na pomoc wezwano także jednostki straży pożarnej z innych miejscowości regionu jeleniogórskiego i okolic, w tym z Wrocławia, Wałbrzycha, Kamiennej Góry, Lwówka Śląskiego i Złotoryi.
- Pirotechnika, która ładnie wygląda podczas pokazów, obecnie jest bardzo niebezpieczna. Próbujemy nie narażając strażaków opanować sytuacje i nie dopuścić do rozprzestrzenienie się ognia. Z jednej strony podajemy prądy wody, z drugiej piany. Jest to jedna z niebezpieczniejszych akcji, ponieważ w każdej chwili może nastąpić jakiś niekontrolowany duży wybuch, a z drugiej strony mamy problem z wodą, bo jest ujemna temperatura i wszystko zamarza – powiedział Maciej Gorzycki.
Akcja potrwa jeszcze co najmniej kilka godzin. W cierpliwość muszą się uzbroić mieszkańcy całej ulicy Sobieskiego, gdzie wyłączono dopływ prądu. Wiele wskazuje na to, że strażacy będą obecni na miejscu pożaru nawet do wczesnego poranka. Zorganizowano wyżywienie: pizzę, bigos i ciepłe napoje, które są niezbędne przy panującej na zewnątrz temperaturze: minus 18 stopni z tendencją spadkową. Wieczorem w zasięgu eksplozji materiałów pirotechnicznych znalazło się czterech strażaków. Z obrażeniami ciała karetki przewiozły mężczyzn do szpitala, ale nie stało im się nic poważnego. Z pożarem walczy 25 jednostek państwowej i ochotniczej straży pożarnej.
Obejrzyj VIDEO, za które dziękujemy Dominikowi Górskiemu oraz Internaucie Traq.