– Ciarki mi po plecach przeszły, kiedy w lusterku zobaczyłem opatulonego w odblaskowy strój i kask motocyklistę, który jechał dobre 100 metrów na jednym kole – pisze do nas pan Marcin, kierowca z Jeleniej Góry, który w miniony wtorek jechał obwodnicą ze Zgorzelca.
Motocyklista na crossowej maszynie wykonał jeszcze kilka „ewolucji” po czym dodał gazu i skręcił w polny trakt zajeżdżając przy okazji drogę innym zmotoryzowanym.
– Tacy ludzie są chyba nieprzemakalni. Nie działają na nich informacje o tragediach na drogach z udziałem motocyklistów. Czy nie mogą wyszaleć się podczas crossowych imprez i na przeznaczonych do tego typy wyczynów torach? – pyta nasz Czytelnik.
To jedna strona medalu crossowej jazdy. Inną pokazał nam kolejny internauta, który nadesłał do redakcji zdjęcia rozjeżdżonych i zniszczonych traktów leśnych w pobliżu źródeł potoku Pijawnik. Fotografie przemawiają same za siebie.
Do głosów protestów dołączają się także mieszkańcy, których denerwuje uciążliwy hałas crossowych maszyn. – To udręka dla jeleniogórzan z ulic Reje, Hoffmana i sąsiednich. Są one położone blisko łąk, a to idealny teren dla endurowców. Ich maszyny strasznie hałasują. Mają nie tylko motocykle, ale i równie głośne quady – usłyszeliśmy od lokatorów jednego z domków.
A policja, póki nie złapie takiego motocyklisty na drodze publicznej, jest bezsilna. Endurowcy jeżdżą bez numerów rejestracyjnych, a ich motocykle są tak do siebie podobne, że trudno je odróżnić. Jedynym wyjściem jest zwalczanie ich własną bronią. Funkcjonariusze także powinni mieć motocykl przeznaczony do jazdy po bezdrożach. Na razie jednak o zakupie takiego pojazdu nic nie słychać.