W języku łacińskim zwrot ‘fumum vendere’ (dosłownie – sprzedawać dym) oznacza „mamić”, obiecywać coś komuś zdając sobie sprawę, że owa obietnica jest bez pokrycia. I takich właśnie obietnic, którymi zasypują masy politycy, sprzedawcy najrozmaitszych produktów, biznesmeni, inwestorzy, media itp. dotyczy sztuka pod tym samym tytułem w reżyserii Agaty Biziuk, wyprodukowana przez Nieformalną Grupę AVIS.
Jak było wczoraj na FUMUM VENDERE zorganizowanym w Sali Nova JCK w ramach festiwalu „PESTKA”? Tłumnie, w oparach absurdu i czarnego humoru towarzyszących trafnej diagnozie współczesnej rzeczywistości oraz społeczeństwa polskiego. Polski, w której za każdym rogiem czają się łgarze i bigoci; w której „za kasę” oddają się małoletnie prostytutki, i w której nic nie
jest pewne, czy może raczej, nikt pewnie czuć się nie może. Rzeczywistości zdegenerowanej, mrocznej, ksenofobicznej, pogrążonej w amalgamacie kłamstw, oszczerstw oraz fałszywych obietnic. Niemalże żywcem wyjętej z publikacji Orwellowskich.
FUMUM VENDERE robi wrażenie. Nie tylko za sprawą swojego charakteru i treści ukazanej przez pryzmat przewrotnej makabreski, ale i gry poszczególnych aktorów. To właśnie dzięki ich umiejętnościom mieliśmy wczoraj do czynienia ze sztuką niezwykłą, w której klasyka łączy się z innowacją, pod każdym względem stylistycznie niezwykłą, zarówno w warstwie słownej, jak i wizualnej czy muzycznej. FUMUM VENDERE to również spektakl bardzo osobisty, eksces w wykonaniu postaci, które, bo takie odnosi się wrażenie, doświadczyły na sobie problemów poruszanych na scenie.
– Mocne, rewelacyjne w każdym calu. I w każdym calu do przemyślenia, niestety, z refleksją pozbawioną jakiegokolwiek cienia optymizmu. Świat się zmienia, z każdym dniem, na gorsze. I o tym przede wszystkim mówi FUMUM VENDERE, zwraca uwagę na fakt, że my, ludzie, nie tylko w naszym kraju pogubiliśmy się i kompletnie nie wiemy, dokąd zmierzamy. Manipulacja i degradacja, kuglarstwo, konsumpcjonizm i granie na emocjach ludzi; kłamcy, demagodzy, tchórze i sprzedawczyki, oto, kim się stajemy – mówił nam Marcin Szumski, jeden z obecnych na wczorajszym spektaklu.
– Aktorzy rzekli na wstępie, że będą mówić o rzeczach, o których my nie mówimy. To fakt, że nikt nie lubi mówić o tym, co go najbardziej boli, choć nie oznacza to, że mówić nie chce. Za ich sprawą usłyszeliśmy to, co na wątrobie leży nam wszystkim. Powiedziano nam o rzeczach „zwykłych” w niezwykłej formie, groteskowej, ironicznej, okraszonej znakomitą muzyką oraz równie znakomitymi komentarzami – podsumował Piotr Pawlak, inny z uczestników.