Wtorkowy poranek. Ulica Łukasiewicza. Odrapany dom wielorodzinny. Grzegorz W. właśnie przewraca się na drugi bok, aby podrzemać jeszcze zanim wstanie. Dzwonek do drzwi. Otwiera starszy mężczyzna, który mieszka z W. – Policja. Jest w domu syn? – pytają funkcjonariusze ubrani w odblaskowe kamizelki pokazując odznaki stróżów prawa. Tak zakończyła się kariera „mecenasa Grzegorza Lankiewicza”, który co prawda nigdy nie zamierzał nawet studiować prawa, ale wrodzonym sprytem i przestępczą żyłką oszukiwał na grube pieniądze niczego nieświadomych ludzi.
Oszustwo miał we krwi
Jak dowiedzieliśmy się z nieoficjalnych źródeł, Grzegorz W. już kilka lat temu naciągał ludzi zbierając pod kościołem w Kowarach pieniądze na chore dziecko (trafił za to do aresztu). Sprzedawał też na ulicy krzyżówki, z których dochód miał być rzekomo przeznaczony na chore dzieci. O jego przestępczym procederze policja wiedziała już od dawna, ale nie miała wystarczających dowodów. Działał bardzo przebiegle. Oszukiwał przede wszystkim osoby starsze, zdesperowane i w trudnej sytuacji życiowej.
Nauczka nie pomogła W. Nie potrafił zapanować nad pazernością i przestępczym stylem życia. Postanowił założyć togę, tyle że „wirtualną”. Nigdy nie miał do czynienia z prawem, ale nie przeszkodziło mu to zareklamować swoje usługi jako „mecenas Grzegorz Lankiewicz”. Wystarczyło małe ogłoszenie przyklejone na przystankach komunikacji miejskiej, aby biznes zaczął się kręcić.
Za obietnicę załatwienia sprawy, „mecenas Lankiewicz” pobierał od pokrzywdzonych pieniądze w kwotach od 20 – 600 zł, powołując się przy tym na szerokie znajomości w jeleniogórskich urzędach. W ogłoszeniach oferował profesjonalne usługi w zakresie pisania podań, pism urzędowych, porad prawnych z zakresu kodeksu karnego, cywilnego i prawa pracy.
W treści podawał numery telefonów, pod które powinny zgłaszać się osoby, chcące skorzystać z jego usług. Zainteresowanym przedstawiał się jako radca prawny lub adwokat. W rozmowie dawał do zrozumienia, że jest w stanie załatwić wszelkiego rodzaju sprawy, a szybkość ich załatwienia zależy tylko i wyłącznie od kwoty, jaką interesant wpłaci mężczyźnie. Po wpłaceniu uzgodnionej opłaty, pokrzywdzeni tracili kontakt z fałszywym prawnikiem.
Złoty biznes
Jedną z poszkodowanych jest pani Elżbieta, która oszust naciągnął na 600 zł. – Miałam skomplikowaną sprawę lokalową, więc ucieszyłam się, gdy natrafiłam na ogłoszenie umieszczone na jednym ze słupów w mieście. Skusiła mnie niska cena – 15-20 zł za pismo. Zadzwoniłam pod podany numer telefonu i umówiłam się z mężczyzną, podającym się za adwokata Grzegorza Lankiewicza – opowiada jeleniogórzanka. Nie miała na co dzień kontaktu z prawnikami, więc nie zdziwiło jej, że mężczyzna wyznaczył spotkanie nie w kancelarii, lecz wieczorową porą w jednym z barów na Zabobrzu.
– Przedstawił się jako radca prawny i solennie zapewnił, że założy sprawę w sądzie, będzie mnie reprezentował, a dodatkowo załatwi umorzenie kosztów sądowych. Za spotkanie zapłaciłam 30 zł – mówi oszukana jeleniogórzanka. Rachunku ani faktury nie otrzymała. Nie pomyślała też, aby o nie poprosić. – Wtedy nie przyszło mi to w ogóle do głowy. Cieszyłam się, że ktoś zajmie się moją sprawą za niewielkie pieniądze – dodaje. Po dwóch dniach skontaktował się z panią Elżbietą, przedstawiając wyliczenia, z których wynikało, że sprawa będzie kosztowała ją tysiąc złotych, ale wystarczy, jeśli na początek zapłaci mu 300 zł.
– Przyjechał do mnie, a ponieważ nie miałam przy sobie pieniędzy, pojechał ze mną do banku i czekał, aż podejmę żądaną kwotę – wspomina p. Elżbieta.
Na tym się jednak nie skończyło. Wieczorem oszust zadzwonił ponownie mówiąc, że byłoby dobrze, gdyby kobieta dopłaciła jeszcze 200 zł, bo kupił już koniaki i czekolady, które przydadzą się w sądzie. Warunkiem pomyślnego załatwienia sprawy było również zaproszenie do domu na dobry obiad.
Naiwność kosztuje
– Aby zapłacić dodatkowe 200 zł musiałam zastawić złoto w lombardzie. Zależało mi jednak na szybkim załatwieniu sprawy – mówi rozżalona kobieta. Czy sposób postępowania mężczyzny nie wydał się jej podejrzany? – Pojawiły się jakieś wątpliwości, więc poprosiłam synów, żeby byli w domu podczas jego wizyty. Cały czas myślałam jednak, że ma możliwości i mi pomoże – dodaje.
Jeleniogórzanka na tyle zaufała oszustowi, że opowiedziała mu o problemie córki, która stara się o odroczenie służby wojskowej dla męża. Pseudoadwokat nie zamierzał przepuścić okazji łatwego zarobku i szybko zainteresował się nową sprawą.
– Przyszedł do mnie o szóstej rano, zapoznał się z dokumentami i powiedział, że ze względu na mamę policzy mi za usługę tylko 100 zł. Zapłaciłam mu jednak tylko połowę, dodając, że drugą dostanie, gdy przedstawi mi potwierdzenie, że zajął się już sprawą – mówi Katarzyna Nowicka. Oszust pojawił się ponownie drugiego dnia przynosząc gotowe pismo i informując, że był już w WKU i rozmawiał z komendantem, a ten jako jego dobry kolega zajmie się pozytywnym rozstrzygnięciem sprawy. Zażądał też zapłaty pozostałej kwoty. – Byłam w szoku, gdy zobaczyłam pismo, które przyniósł ze sobą. Roiło się w nim od błędów, a w dodatku “adwokat” podpisał się na nim za mojego męża. Widząc moje zdumienie powiedział, że taka praktyka jest jak najbardziej legalna i zgodna z prawem – opowiada pani Katarzyna.
Gdy pomimo próśb klientki nie przyniósł poprawionego pisma i nadal żądał zapłacenia pozostałej kwoty, oszukana zrezygnowała z jego usług. – Wydzwaniał do mnie później jeszcze przez jakiś czas i chciał, żebym dopłaciła mu 130 zł. Za co? Nie mam pojęcia. Razem z mamą zaczęłyśmy wtedy sprawdzać wiarygodność rzekomego adwokata – mówi poszkodowana. Kobiety skontaktowały się z Okręgową Radą Adwokacką w Wałbrzychu i Biurem Porad Obywatelskich przy ul. Złotniczej.
Dowiedziały się, że „mecenas Lankiewicz” jest bytem wirtualnym. Po prostu takiego człowieka nie ma. A panie nie są pierwszymi ofiarami sprytnego oszusta. Wtedy zdecydowały się powiadomić o oszustwie Jelonkę. – Podczas rozmowy w naszej redakcji na jednym ze zdjęć wykonanych do materiału o Miejskim Zakładzie Komunikacji, rozpoznały naciągacza w osobie kontrolera biletów. Za naszą namową udały się na policję, aby złożyć zeznania. Po pięciu dniach fałszywy adwokat został aresztowany.
Góra lodowa
– Jeleniogórzanin przestępczy proceder uprawiał, co najmniej cztery miesiące i oszukał, co najmniej osiem osób, jednak z zebranych informacji wynika, że jest to początek góry lodowej i pokrzywdzonych wskutek działalności fałszywego prawnika może być kilkadziesiąt mieszkańców naszego regionu – poinformowała nadkom. Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze. Fałszywemu adwokatowi zostały postawione zarzuty oszustwa i płatnej protekcji, za co grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
„Mecenas Grzegorz Lankiewicz” pracował również przez trzy tygodnie jako kontroler biletów w firmie Vacat Plus. – Na początku mieliśmy pewne wątpliwości, czy zatrudnić Grzegorza W., bo obawialiśmy się, czy zmieści się między siedzeniami. (W. może pochwalić się potężną tuszą). Wyszliśmy jednak z założenia, że każdemu trzeba dać szansę. Mężczyzna został zwolniony, gdy pojawiła się u nas policja i poinformowała o jego sprawkach. W lutym zgłosiła się do nas nawet jedna z poszkodowanych osób, która rozpoznała w oszuście kontrolera biletów – mówi pracownica Vacat Plus.
Policjanci proszą wszystkie osoby, które zostały oszukane przez 27-letniego jeleniogórzanina o kontakt z Sekcją d/w z PG KMP w Jeleniej Górze ul. Armii Krajowej 22, parter osobiście lub kontakt telefoniczny pod numerem 075/75-20-618 lub 075/75-20629.
Adwokatów działających w naszym regionie sprawdzisz na stronie internetowej www.ora-walbrzych.pl lub telefonicznie Okręgowa Rada Adwokacka w Wałbrzychu, tel. 074 842 62 99, a radców prawnych na www.oirp.walbrzych.pl lub kontaktując się z Okręgową Izbą Radców Prawnych tel. 074 842 68 76.