Okazuje się, że drogowcy wyjeżdżają na drogi dopiero... jak przestanie padać śnieg. Takie mamy przepisy.
- Trochę nieżyciowe te przepisy. Racjonalne przecież jest odśnieżanie niektórych dróg cały czas. Że kilka razy tą samą drogę trzeba odśnieżać, bo świeży śnieg napada? Tak, koszty dużo większe ale co zrobić, z naturą jeszcze żadne przepisy nie wygrały - komentują kierowcy.
- Można więc powiedzieć, że to nie drogowcy znowu "zaspali", a skostniałe przepisy winne - dodają.
Pół wieku te same przepisy
W Polsce mamy 4 głównych "właścicieli" dróg. Wszystkie poniżej to drogi publiczne, opisane w przepisach z lat 70-tych. Czyli pomimo upływu ponad pół wieku przepisy mają się dobrze.
1 drogi krajowe i autostrady
2 drogi wojewódzkie
3 drogi powiatowe
4 drogi gminne
Są jeszcze drogi osiedlowe i wiejskie, te jednak nie mają już klasyfikacji.
Jak pada jadą tylko na autostrady
Komu przepisy nakazują wyjeżdżać tylko w czasie opadów śniegu? Ano tylko służbom odśnieżającym autostrady. Już nawet w przypadku dróg krajowych wprowadzono 3 różne standardy odśnieżania. "Nasza" krajówka (3 do granicy w Jakuszycach i w stronę Wrocławia) trafiła do drugiego koszyka.
Przepisy mówią również o ogólnych standardach odśnieżania bez względu na rodzaj drogi. A tych mamy "tylko" 5. Jeszcze niedawno był szósty standard, gdzie droga mogła być nieprzejezdna aż... 2 dni (dziś "tylko" 1 dzień). Takie przepisy! Przypomnijmy tylko, że takie ogólnokrajowe przepisy uchwalają posłowie w Sejmie. Dla ciekawostki można dodać, że drogi publiczne mają jeszcze 7 klas.
Czekają aż przestanie padać
Kierowcy będą wiecznie psioczyć na drogowców (bynajmniej dopóty, dopóki przepisy nie zostaną zmienione na bardziej "życiowe"), albowiem nawet w 1 standardzie odśnieżania drogowcy mają 2 godziny od... ustania opadów śniegu. W tym czasie muszą zlikwidować tzw. śliskość zimową (niektórych sformułowań urzędniczych nawet poeci by się nie powstydzili). Wytyczne te nie obowiązują jedynie w przypadku klęski żywiołowej.
W Polsce mamy aż prawie pół miliona kilometrów dróg publicznych, z czego ponad połowa to drogi gminne, czyli te w miastach jak np. w Jeleniej Górze.