„Paranienormalni”, czyli Igor, Robert i Michał, czerpią natchnienie z rzeczywistości i obyczajów obśmiewając wredne, zabawne i głupie cechy Polaków. Mocna satyra z codzienności, ale z wyłączeniem polityki, oto recepta na sukces artystów, którzy pozwolili na wesołe rozpoczęcie tygodnia swoim fanom.
Dziś witani byli szczególnie ciepło, bo w Jeleniej Górze, gdzie – jak piszą na swojej stronie internetowej , z woli niebios i determinacji Igora, założyli w 2004 roku kabaret. Panowie najpierw oswajali publiczność nie tylko ze sobą, lecz także z sąsiadami z fotela. – Łatwiej się z czegoś śmiać, gdy się dobrze znamy – tłumaczyli. Pozwolili też publiczności – pół żartem, pół serio, na korzystanie z telefonów komórkowych. – Choć może to być dla nas stresujące, bo jak byłem na jednym z kabaretów, to jeden z widzów odebrał dzwoniącą komórkę i powiedział: – Na kabarecie jestem… takie sobie.
W zestawieniu skeczy artyści przemieniali się to w muchę i pająka, to w Marsjan, to w pisarza grafomana, lekarza i pacjenta, mężczyzn „balujących” na weselu ze swoimi nie najpiękniejszymi żonami, parę rodziców chcących „uświadomić” swojego 18-letniego synka. Największy entuzjazm wywołał jednak numer z Mariolką, postacią „krejzolki”, głupawej nastolatki blondynki, w którą świetnie wciela się Igor. Filmiki z Mariolką robią furorę w Internecie, a sam kabareciarz w krótkim skeczu doskonale parodiuje styl zachowanie, mowę i postawę swojej postaci. Widzowie dowiedzieli się też, że pomysł na Mariolkę narodził się w Jeleniej Górze, w jednej z dyskotek, w której kabareciarze jakiś czas temu analizowali zachowania przedstawicielek płci pięknej.
Duża dawka dobrego humoru, świetne gagi, budzące śmiech zestawienia pojęć – warto było dla takich doznań przyjść dziś do Teatru Norwida. „Paranienormalni”, co nie dziwi, mają w stolicy Karkonoszy wierne grono fanów, którzy z wyprzedzeniem wykupili większość biletów. Kabaret dał w sumie dwa przedstawienia. Drugie zaczyna się o godz. 20.