W oplu, którym podróżowali mieszkańcy Jeleniej Góry i okolic były cztery osoby: dwie kobiety w wieku 23 i 20 lat, mężczyzna w wieku 36 lat (pasażer siedzący z przodu) i 25-letni kierowca.
- Jechaliśmy nad morze po kuzynkę Michała, który kierował autem. Mieliśmy wracać następnego dnia wieczorem i planowaliśmy rodzinną imprezę we Wrocławiu – relacjonuje Joanna Musiał, jedna z uczestniczek wypadku. - Na łuku drogi tir najprawdopodobniej ściął łuk i uderzył w nasze auto. Zostaliśmy wciągnięci pod tę ciężarówkę. Koledze siedzącemu z przodu na miejscu pasażera nic się nie stało. Koleżanka ma złamaną nogę, ja mam złamany nos, ale najbardziej ucierpiał Michał. On ma uszkodzony kręgosłup szyjny, najprawdopodobniej przez najbliższe dwa miesiące będzie chodził w kołnierzu ortopedycznym i czeka go rehabilitacja. Na szczęście nie został uszkodzony rdzeń kręgowy. Poza tym Michał ma stłuczony bark, miał porozcinaną głowę. Teraz wszyscy jesteśmy już w Jeleniej Górze, a przyczyny i okoliczności zdarzenia ustala policja – dodaje pani Joanna.
Z samochodu, którym podróżowali jeleniogórzanie nie zostało zbyt wiele. Nadaje się do kasacji.