Pojazd jechał ze strony Zgorzelca. Prawdopodobnie za szybko i nieostrożnie. Na wąskim łuku ronda przy Zgorzeleckiej, po godz. 17 wywrócił się. Cała zawartość w postaci tłucznia wyleciała z naczepy.
W stan alarmu została postawiona niemal cała jeleniogórska drogówka oraz większość jednostek straży pożarnej. Kierowca winę tego incydentu próbował zrzucić początkowo na hamulce, które jak mówił - zawiodły. Policja uznała jednak, że nie była to wina hamulców, ale niedostosowanie prędkości do sytuacji na drodze.
– Jest to ewidentne przekroczenie przede wszystkim dozwolonej w okolicy tego ronda prędkości oraz niezachowanie ostrożności – powiedział nam na miejscu st. sierż. Kacper Krauze z jeleniogórskiej drogówki.
– Dokładnie widać, że kierowca wjechał w zakręt ronda z dużą prędkością – mówi Zenon Kozacki z pomocy drogowej. Próbował hamować, ale było już za późno. Nie wyrobił zakrętu i wyrzuciło go na bok.
Po zdarzeniu na dobre kilka godzin zablokowana została jedna strona ronda, co spowodowało tworzenie się gigantycznych korków. Jednak policjanci, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia, by kierować ruchem, w miarę możliwości starali się skutecznie ten korek rozładować. Strażacy czuwali, by nie doszło do zapalenia pojazdu. – Czekamy na dźwig, by postawić samochód – powiedział asp. sztab. Tadeusz Rybka, dowódca grupy ze straży pożarnej.
O ile wywrotka auta nie spowodowała większych uszkodzeń w tirze, o tyle sporą kwotę musiał zapłacić właściciel samochodu za jego podniesienie: w sumie około dwóch tysięcy złotych.
Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że kierowcy tira nic się nie stało oraz, że na chodniku nie było żadnego przechodnia. Nie jest to pierwsze takie zdarzenie z udziałem wielkiego samochodu. Wielu zmotoryzowanych twierdzi, że rondo jest źle zaprojektowane, zwłaszcza dla potrzeb pojazdów ciężarowych i ciągników z naczepami.