Wszyscy chyba znają świetną sztukę Williama Gibsona “Dwoje na huśtawce”. Sukcesy sztuki na Broadwayu (1959) przyniosły Gibsonowi wiele nagród, a także zainteresowanie kina. Gibson - troszcząc się o teatralny efekt - przywiązywał ogromną wagę do dialogów i tworzył je przede wszystkim z myślą o aktorach. Mierzyli się z nią najlepsi reżyserzy i aktorzy. Cała opowieść jest piękna i wzruszająca, nic więc dziwnego, że podbiła świat. W 1962 Robert Wise (twórca “West Side Story”) zrealizował film “Dwoje na huśtawce” ze znakomitymi Shirley MacLaine i Robertem Mitchumem w rolach głównych.
Spektakl Teatru Gudejko osadzony przez twórców we współczesnej Polsce opowiada historię znajomości dwojga młodych, zwyczajnych ludzi. Tęsknią oni za prawdziwą, bezpieczną miłością, ale jednocześnie odczuwają strach przed prawdziwym związkiem. Bohaterowie od początku nie są sobie pisani. Ona - schorowana tancerka Gizel Rose (Anna Dereszowska) ucieka w jego objęcia przed strachem, że już nigdy nie będzie tańczyć, że nie będzie zdrowa. On - prawnik Jurek Rajanowski (Mikołaj Roznerski) przed samotnością i wspomnieniami o żonie. Niestety, Jurek nie wyzwolił się z miłości do żony, choć rozwiódł się z nią. W pewnym momencie okazuje się więc, że jest z Gizel już tylko z litości, z poczucia obowiązku, by opiekować się chorą.
Jurek przeżywa okres załamania psychicznego. Porzucił żonę i uporządkowane życie, gdy całkowicie uzależniony był od swego bogatego teścia. Na przyjęciu u dawnego znajomego - dzielnicy artystycznej cyganerii - poznaje Gizel, biedną i wykorzystywaną przez mężczyzn dziewczynę, której marzeniem jest założenie szkoły tańca. Jurek telefonuje do niej nazajutrz i tak zaczyna się burzliwy romans dwojga ludzi, na huśtawce uczuć, które bardzo rzadko pozwalają na stan równowagi.
“Dwoje na huśtawce” - to subtelny rysunek psychologiczny dwojga samotnych ludzi na peryferiach wielkiej metropolii. Problemy te są wciąż aktualne i dlatego też przedstawienie mające swoją prapremierą ponad pół wieku temu, wciąż jest wystawiane. Lecz nie jest tak łatwo zbudować i przez kilkadziesiąt minut utrzymać dwójce wykonawców tempo, grać tak skrajne emocje. Spektakl Teatru Gudejko w reżyserii Jerzego Gudejki nie zaskakuje może scenicznymi rozwiązaniami, ale nie rozczarowuje, głównie dzięki dobremu aktorstwu i prostocie scenografii Wojciecha Stefaniaka. Duet Anna Dereszowska-Mikołaj Roznerski ma mnóstwo energii, którą równomiernie wyzwala w każdym momencie przedstawienia, bez względu na to, czy ich bohaterowie właśnie się kłócą, słodko gruchają czy milczą. Swoimi postaciami uświadamiają prostą, niekoniecznie oczywistą prawdę, że struktura miłości jest niezmienna bez względu na wielkość miasta: człowiek tak samo boi się odrzucenia i uczucia z litości.
W finale spektaklu pojawia się idealnie słodko-gorzka wzruszająca piosenka (w przekładzie Małgorzaty Semil i Karola Jakubowicza z muzyką Dawida Gudejki) w wykonaniu dwójki występujących aktorów.