W godzinach szczytu na przystanku przy Podwalu stoi kilka minibusów kursujących na najbardziej uczęszczanych trasach Kotliny Jeleniogórskiej i większych miast regionu.
Już za parę złotych można dojechać między innymi do Świeradowa Zdroju, Bogatyni, Kowar, Zgorzelca nie mówiąc już o Wrocławiu.
W zależności od trasy busy jeżdżą kilka a nawet kilkanaście razy dziennie. Chętni zawsze są, ale jak podkreślają kierowcy, ich liczba zależy od dnia tygodnia i pory dnia.
Nie brakuje stałych pasażerów, którzy dzięki dogodnemu połączeniu dojeżdżają do pracy bądź do szkół.
– Jak mam stać w autobusie całą drogę do Mirska to wolę pojechać busem, gdzie sobie usiądę i położę bagaż. W kursowym autobusie, jak jest za dużo ludzi to czasami trzeba czekać na następny kurs, bo kierowca wszystkich nie zabierze – mówi Paulina, studentka Kolegium Karkonoskiego.
Pasażerowie chwalą sobie także możliwość dojazdu nawet pod sam dom, co nie jest możliwe w przypadku kursowych autobusów PKS.
Ten przewoźnik z konkurencji się nie cieszy, bo zabiera mu klientów. „Podjazdowa wojna” – mimo policyjnych akcji – na przystankach trwa. – Wielu prywatnych przewoźników nie ma zezwoleń na korzystanie z przystanków PKS czy MZK, ale i tak tam się zatrzymuje – usłyszeliśmy.