Droga rowerowa do Siedlęcina została wykonana zgodnie ze sztuką budowlaną – tak wynika z opinii biegłego, który badał sprawę kontrowersyjnej inwestycji. To może oznaczać przełom w procesie sądowym przeciwko wykonawcy.
Budowa była prowadzona zgodnie z dokumentacją a zmiany były weryfikowane przez uprawnione osoby – stwierdził we wnioskach biegły. Jeśli już były odstępstwa od dokumentacji, to wynikały one z obostrzeń ODGW i spółki Wodnik. Z opinii wynika też, że prace, z których zrezygnowano były zastępowane innymi, a ich wartość kompensowała się.
Na opinię czekano prawie rok, bowiem biegły miał kłopoty zdrowotne. Dokument jest obszerny, liczy ok. 200 stron.
Ścieżkę rowerową wybudowano cztery lata temu. Wykonawcą był Zakład Budowy Dróg i Mostów. Prokuratura zarzuca szefowi tej firmy Andrzejowi M., że wykonane prace znacznie odbiegały od tych zawartych w dokumentacji. Przykład? Na jednym z odcinków wykonano nawierzchnię asfaltową a powinna być z kostki brukowej. Przy ścieżce położono betonowe koryta a powinny być z kostki. Cieńsze niż to wynikało z projektu były też warstwy konstrukcyjne pod drogą.
Prokuratura wyliczyła, że rzeczywista wartość prac znacznie odbiegała od tej. Jaką miasto zapłaciło wykonawcy. Śledczy wyliczyli, że miasto straciło na tym ponad 50 tysięcy euro, czyli ok. 200 tysięcy złotych. Według wyliczeń biegłego, różnica ta jest o połowę mniejsza – wynosi 23 tysiące euro (ok. 100 tys. złotych). Na ławie oskarżonych, oprócz inwestora, zasiadają też kierownik budowy Edmund M. oraz Jerzy Bigus, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów.
Był on odpowiedzialny za nadzorowanie inwestycji z ramienia miasta. Prokuratura wini go za to, że dopuścił do wykonania zadania, które tak znacznie odbiegało od dokumentacji. – Opinia jest dla nas korzystna, ale mam pewne uwagi do tego dokumentu – przyznał Jerzy Bigus. – Są to drobne szczegóły, których biegł nie uwzględnił.
Podkreślił kolejny raz, że nie było przekrętów przy tej inwestycji. – Na wykonanie ścieżki inwestor miał 2,5 miesiąca, czyli bardzo mało – mówi. – Chcieliśmy zdążyć, żeby nie stracić dotacji. Stąd być może doszło do pewnych niedopatrzeń, ale były one drobne.
Ostateczna decyzja będzie należała do sądu a ten może nie wziąć pod uwagę opinii biegłego przy ogłaszaniu wyroku.
Najbliższa rozprawa odbędzie się 19 września.