Do Jeleniej Góry przyjechała ze wsi Świecie (mieszczącej się pomiędzy Świeradowem a Leśną). Została pielęgniarką, bo nie dostała się na studia prawnicze, ale nie żałuje. – Pielęgniarstwo to trudny, ale piękny zawód, w którym naprawdę można się realizować – mówi. – Ja się realizowałam. Każdego dnia służyłam ludziom, to nadawało sens mojemu życiu. Nigdy nie traktowałam tego jak zwykłe zajęcie. Nie potrafiłam wyjść od chorych i zostawić pracę za drzwiami szpitala. Codziennie przeżywałam cierpienie chorych, często niemoc, ludzkie nieszczęścia. Pamiętam sytuację, kiedy w szpitalu w Cieplicach umierał nam na oddziale młody człowiek, który bardzo chciał dożyć do komunii swojego syna. Doczekał tej komunii, a później umarł. Wszystkie (pielęgniarki) płakałyśmy. Wtedy przyszedł do nad dyrektor i powiedział: „nie jesteście tutaj od rozpaczania, tylko od pomocy innym”. Ale prawda jest taka, że nie da się pracować bez emocji, bez przeżywania takich sytuacji – opowiada Krystyna Demkowicz.
Jej zaangażowanie szybko zostało zauważone. W 1966 roku Krystyna Demkowicz zaczęła pracę jako pielęgniarka w Lubinie, a potem w Lubaniu. Tam została przełożoną pielęgniarek, a następnie w 1978 roku przeszła do Jeleniej Góry i była pielęgniarką oddziałową na urologii. W 1985 roku została przełożoną pielęgniarek w Cieplicach, a następnie w Jeleniej Górze, a w 1993 roku wygrała konkurs na Przewodniczącą Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych i tę funkcje sprawowała przez dwie kadencje. – Kiedy zajmowałam się pracą, nic innego się nie liczyło – mówi. – Organizowałam wiele kursów i szkoleń. Kiedy przyszłam do pracy miałam około 10 specjalistek, a kiedy odchodziłam ze szpitala, po specjalizacji było ponad 200 pielęgniarek. Tłumaczyłam swoim pielęgniarkom, że wiedza to podstawa i trzeba ją posiadać, by wiedzieć jak podejść do pacjenta, jak do niego trafić, jak dać mu wsparcie. Każdy chory reaguje inaczej: jeden zamyka się w sobie, inny płacze, a jeszcze inny krzyczy. Pielęgniarka musi wiedzieć, jak zachować się w każdej z tych sytuacji. To zawód mocno obciążający psychicznie, szczególnie praca na SOR-ze była trudna i wymagała najbardziej wyspecjalizowanego personelu. To jednak jednocześnie służba drugiemu człowiekowi, dlatego powinna być na tyle dobrze opłacana, by pielęgniarki nie musiały szukać kolejnych zajęć, by dorobić. Bo na to często brakuje im sił – mówi Krystyna Demkowicz.
Pracę zawodową nasza bohaterka zakończyła w 2012 roku. Wtedy poznała ówczesnego przewodniczącego Terenowego Komitetu Praw Dziecka w Jeleniej Górze Józefa Pawłowskiego, który pół roku później zrezygnował z tej funkcji mianując ją na swoją następczynię. – Zawsze miałam słabość do dzieci i kiedy tylko można było, starałam się im pomóc, dlatego bardzo chciałam pracować w komitecie praw dziecka - mówi. – Problemów, którymi się zajmujemy jest wiele: porwania rodzicielskie, traktowanie dzieci jako przedmiot przetargu podczas rozwodów, cyberprzemoc, eurosieroty, przemoc słowna i wiele, wiele innych. Każdego roku organizowana jest konferencja, podczas której wymieniamy się doświadczeniami z partnerami z Czech i Niemiec. Jak możemy, staramy się pomagać skrzywdzonym dzieciom, organizujemy dla nich także imprezy np. na Dzień dziecka czy Mikołaja – wymienia jeleniogórzanka.
Krystyna Demkowicz sporo czasu poświęca również wnukom: 6-letniemu Michałowi i 10-letniemu Jędrzejowi. Jeleniogórzanka uwielbia też gotować i eksperymentować w kuchni. Kocha podróżować. – Od czasu kiedy moje dzieci - Joasia i Andrzej – się usamodzielniły, podróżuję po świecie, a z podróży przywożę nowe pomysły do działania – mówi. Była już m.in. w Chinach, Izraelu, Egipcie, Hiszpanii, Chorwacji, Rumunii, na Węgrzech. Jej największe marzenie to… – Chciałabym być na tyle zdrowa, by pomóc jak największej liczbie skrzywdzonych dzieci – odpowiada Krystyna Demkowicz. Tego zatem życzymy!