Jelenia Góra: Kto załatwił Ormian?
Aktualizacja: Czwartek, 12 stycznia 2006, 17:20
Autor: Nowiny Jeleniogórskie
Wczoraj zakończył się proces oskarżonych, którzy, według obrony, są niewinni.
Do zdarzenia doszło 2 października 1997 roku w karpackiej restauracji „Bachus”. Wieczorem najazd na knajpę urządziła około 20-osobowa grupa mężczyzn. Mieli ze sobą kije bejsbolowe i przynajmniej jeden nóż. Gdy weszli do środka, od razu rzucili się na Ormian, nie zaczepiając innych gości.
Jatka nie trwała długo. Jeden z Ormian - Andranik M., dostał ciosy nożem i padł na podłogę. Dwóch innych jego rodaków sprawcy skatowali i półprzytomnych wywlekli z lokalu. Zapakowali ich do bagażników swoich aut i odjechali. Potem porzucili mężczyzn w lesie. Najciężej pobity - Grant M. zmarł po 7 miesiącach w szpitalu w wyniku powikłań, które były bezpośrednim następstwem odniesionych urazów.
Policja długo nie mogła wpaść na trop sprawców, bo część poszkodowanych i ich znajomi nic nie chcieli mówić. Przez długi czas jedynym podejrzanym w tej sprawie był Piotr Sz., którego po 2 miesiącach tymczasowego aresztu sąd wypuścił na wolność. Przełomem w sprawie było odnalezienie w aucie Sebastiana K. ps. Ryży, zakrwawionego bandaża. Okazało się, że to ślady krwi, której grupa odpowiadała grupie krwi jednego z pobitych Ormian.
Krwawą jatkę w „Bachusie” co najmniej dwukrotnie poprzedziły konfrontacje Ormian z Piotrem Sz. W czasie tych „rozmów” rezydenci z Karpacza przystawiali Piotrowi Sz. broń do głowy. Chcieli pieniędzy. Okazało się też, że to sprawa nie tylko między Ormianami a Edwardem T. i Piotrem Sz. O konflikcie wiedziano w miejscowym półświatku, a Ormian przeciwko Piotrowi Sz. i jego koledze miały podburzać inne osoby.
Według relacji świadków Ormianie, którzy w tym czasie przebywali w Karpaczu, przyjechali do Polski pod pozorem pracy. W rzeczywistości zajmowali się ściąganiem haraczy z lokali gastronomicznych i rozrywkowych.
Zdaniem obrońcy oskarżonych, mec. Jerzego Janika, prokuratura nie przedstawiła żadnych wiarygodnych dowodów na udział jego klientów w zdarzeniach w Bachusie. Znaleziony w aucie bandaż czy rozpoznanie przez świadka jednej z osób “na 85 procent”, to zdaniem obrony nawet nie poszlaki.
Sąd planował wydać dziś wyrok, ale wobec tak skrajnych wniosków obrony i oskarżenia odroczył jego ogłoszenie na przyszły poniedziałek.