W Bazylice Mniejszej pw. św. Erazma i Pankracego w Jeleniej Górze, w czwartą rocznicę katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem, zgromadziło się ok. 100 wiernych, którzy przybyli, by oddać cześć 96. ofiarom tragicznego w skutkach lotu. Minęły cztery lata, co w tym czasie zmieniło się w naszym kraju?
- W niektórych obszarach wydaje się jakby czas się zatrzymał. To, co próbowano wyjaśnić przez cztery lata nie zostało wyjaśnione. Jest taka dziwna niemoc i marazm. Robi się wszystko, żeby nie zrobić nic - w to się dużo energii wkłada. Potocznie nam się wydaje, że modlitwa (rozmowa z Panem Bogiem) nie działają. Natomiast może dać natchnienie, może dać impuls do pewnych działań, co nie zwalnia nas z dociekania. Do czego byśmy nie doszli, to mamy szukać prawdy. Dzisiaj jest trudno jednoznacznie przesądzać jak było. Dlatego, że nie ma corpus delicti (łac. przedmiot przestępstwa - red.). Dopóki nie ma tego najważniejszego elementu to wszelkie dociekania to jest prawdopodobieństwo. Jesteśmy winni tym ludziom, którzy tam zginęli, bo przecież lecieli oddać hołd pomordowanym w Katyniu w 1940 r. Od wypadku na Gibraltarze minęło już bardzo dużo czasu, sprawa została umorzona, w zasadzie stwierdzono, że był to wypadek - jak było na prawdę? Tego nikt do końca nie będzie wiedział. Mam głęboką nadzieję, że nie będziemy musieli tyle czekać, ta sytuacja zostanie wyjaśniona zdecydowanie szybciej i nie będzie już żadnych wątpliwości, co do przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem - powiedział radny Prawa i Sprawiedliwości, Ireneusz Łojek.
- Kłamstwo nadal funkcjonuje. Nie chcę wypowiadać swoich opinii jak było, niech to robią fachowcy, ale rzetelnie. Chciałbym, żeby dziennikarze dopytywali premiera, dlaczego te wizyty zostały rozdzielone? W imię czego polskie władze nie wystąpiły w tak tragicznym miejscu (Katyniu) razem? Od tego cały porządek się bierze i powoli możemy dochodzić do faktów - przekonuje były senator, Tadeusz Lewandowski (PiS).