Fatalną jesienną wizytówką miasta jest plac Ratuszowy i jego okolice. Niemieckie wycieczki, które tłumnie odwiedzają rynek i staromiejskie uliczki, uwieczniają nie tylko pięknie odrestaurowane kamienice przy ulicy Konopnickiej, lecz także budynki bliskie technicznej agonii.
Podobnie jest w rynku. Z daleka jeszcze wygląda kolorowo. Gdy przyjrzeć się z bliska – jest znacznie gorzej. Płatami odpada nie tylko farba. Sypie się tynk. Przy ulicy Pionierów Jeleniej Góry prześwituje cegła, z której na początku lat 70–tych odbudowano wyburzone wcześniej budynki.
Na remont nie ma szans, ponieważ ratuszowe kamienice zostały w większości przejęte przez wspólnoty lokatorskie. Tych nie stać na kosztowne modernizacje. – Skoro wyremontować nie można, to przynajmniej zdałoby się posprzątać – mówią przechodnie, którzy codziennie na placu Ratuszowym bywają. Kamienną posadzkę pod arkadami pokrywa warstwa lepiącego brudu, bo od bardzo dawna nikt tu solidnie nie posprzątał.
Najgorzej jest po zmroku, bo nie świeci część latarni przy kamienicach i w podziemiach. Niektóre nigdy się nie zaświecą, bo są… atrapami zamontowanymi dla ozdoby jeszcze w czasach siermiężnego socjalizmu. Naprawą innych powinny zająć się wspólnoty lokatorskie.
Do tego wciąż obecne stragany, które czynią z rynku podrzędne targowisko, a nie reprezentacyjne miejsce Jeleniej Góry. – Przechodziłam obok galerii BWA. Tam, przy straganie z odzieżą pewna pani przymierzała spodnie. Nie będę opisywała tego widoku, bo to było żenujące. A tam nawet przebieralni nie ma – mówi nam pani Barbara.
Jacek Jaśko próbował sprawą zainteresować radnych. Ci z kolei chcieli zwrócić się do prezydenta. Usłyszeli, że to sprawa wspólnot mieszkaniowych i władza jeleniogórska niewiele może z tym fantem zrobić, bo formalnego zakazu handlu w rynku nie ma. A handlowcy płacą za miejsce, więc nie można ich stamtąd wyrzucić.