O próbach przywrócenia do dawnej świetności zabytkowego parku w Maciejowej Jelonka.com pisała już wielokrotnie. Przypomnijmy, że jest to inicjatywa niektórych mieszkańców dawnej wsi oraz obecnego właściciela parku. Znajduje się tu kaplica – mauzoleum Emila Beckera oraz wybudowana przez niego w 1875 roku czterokondygnacyjna wieża widokowa w stylu mauretańskim. Budowle usytuowane są w niezwykle malowniczym terenie, który od roku jest rekultywowany.
O ile na wieży trwają prace, to zabezpieczenie dachu kaplicy jest już zakończone, a teren uprzątnięty. Wewnątrz zamkniętego mauzoleum wciąż „mieszka” potwór z amerykańskiego horroru i mimo że został zniszczony przez nieznanych sprawców wczesną wiosną tego roku, dziś wygląda groźniej niż przed aktem wandalizmu. Zdjęcia sprzed remontu pokazywały Randalla – bo tak nazywana jest kukła – zasypanego śniegiem. Teraz już mu to nie grozi. Dach jest odnowiony i zabezpiecza wnętrze kaplicy. Niedaleko mauzoleum znajduje się nieduży staw, w którym pływają ławice narybku do przygotowywanych dużych stawów we wschodniej części parku.
Najwięcej dzieje się przy wieży. Są już cztery poziomy podłóg. Nie można tu wejść, bo schody służą tylko dla robotników do przemieszczania się pomiędzy piętrami. Dowodzi tu Piotr Dziedziński, w czwartek w niezbyt dobrym humorze z powodu porannych problemów z dostarczeniem odpowiedniej długości krokwi na dach, ale też z powodu czekającej go trudnej operacji technicznej. Przyjechał tu dźwig, aby na samym szczycie budowli postawić przygotowane wcześniej belki, na których zostanie postawiony nowy dach. Operator dźwigu z firmy Sulewski, która udostępniła sprzęt nieodpłatnie, przygotowuje we współpracy z dwoma Piotrami, Cześkiem, Jarkiem i Witkiem kantówki do wydźwignięcia na górę. Cała akcja – choć skomplikowana – przebiega bardzo sprawnie. Samo podniesienie drewnianych krokwi trwało krócej, niż przygotowanie dźwigu, ustawianie go w trudnym terenie, związanie krokwi specjalnymi taśmami i zaczepienie ich łańcuchem do wysięgnika. Dwie sztaple drewna sprawnie wędrują na górę. Jest tam dwóch ludzi, którzy przyjmują belki na przyszły dach. Po wszystkim, kiedy poszło jak trzeba, nawet panu Piotrowi poprawił się nastrój. Witek z zapałem opowiada, że teraz tylko trzeba te najgrubsze belki osadzić w istniejących od ponad wieku „gniazdach” i zabetonować, a na to dopiero przyjdzie poszycie dachu z desek i to właściwe. Nie wiadomo jeszcze czy będzie to papa, jak na kaplicy, czy inny materiał. Na wieży stanie też nowy maszt z flagą. Stary właściwie nadaje się na złom – uzupełnia pan Piotr i pokazuje przeżarte rdzą materiały leżące u stóp wieży.
Kolejnym etapem zabezpieczania wieży przed zniszczeniem będzie położenie na niej nowego dachu.